Filmowy świat Spider-Mana

Filmowy świat Spider-Mana. cz 7: Shocker?


Muszę być chyba bardzo ostrożny. Herman Schultz, czyli Shocker to jeden z wrogów Spider-Mana, ulubiony przez kilku użytkowników popularnego forum. Fala krytyki może okazać się miażdżąca. Nie jestem niestety pasjonatom złoczyńcy w żółtych galotach strzelającego promieniami w biednego Pajączka. Jego występy w komiksach, z którymi miałem do czynienia, traktowałem jako taki sobie przerywnik między dobrymi historiami z innymi przeciwnikami. Prawdą jest, że dawno do „Spider-Mana” nie zaglądałem, ale skoro żadna opowieść z Shockerem nie zapadła mi w pamięć w przeciwieństwie do np. Green Goblina, Pumy, czy Sępa, to nie wiem czy jest jakoś specjalnie warty samotnego filmowego występu.



Umiejętności Skockera nie są jakoś specjalnie spektakularne. Herman posługuje się specjalnymi urządzeniami umieszczonymi na rękach, przy nadgarstkach. Tworzą one wibracje, które uwalniają się w formie wystrzeliwanej energii. Takie wstrząsy to naprawdę niszczycielska siła. Żadnych specjalnych mocy, wyłącznie technika, która jakoś specjalnie nie kłóciła by się z „realistycznym” nurtem w ekranizacjach. Co ciekawe nasz anty bohater to samouk inżynier, który sam wykonał swój kostium z więziennej odzieży.



Schultz powiązany jest z grupą Masters of Evil i Sinister Seven :)

Mamy do czynienia z nietypowym złoczyńcą. W porównaniu do swoich kolegów po fachu, ten osobnik nigdy nikogo nie zabił, chociaż w pewnym momencie ogłaszał się jako zabójca do wynajęcia. Producenci powinni sikać po nogach ze szczęścia, bo to idealny kandydat dla ich wymarzonego PG. Kariera włamywacza doprowadziła go w końcu do przybrania tożsamości Shockera, a to z kolei ściągnęło uwagę Spider-Mana. Ich pierwsze starcie zakończyło się porażką Spidera.

Filmowa historia Shockera mogłaby opowiadać dokładnie o jego genezie i walkach z natrętnym robakiem. Każdy mniej więcej wie na co w takim przypadku możemy liczyć. Oczywiście mój pomysł jest trochę inny i znajduje swoje źródło w komiksach Marvel Comics.

Herman Schultz ląduje na lotnisku w Nowym Jorku. Wśród oczekujących odnajduje mężczyznę (w kapeluszu zasłaniającym twarz i długim obszernym płaszczu), który trzyma tabliczkę z jego nazwiskiem. Niestety kiedy zbliża się do niego, ten zrzuca odzienie i wyjmuje spod pazuchy broń. Kule świszczą, szkło leci zewsząd, krzyki, panika, Herman chowa się za niewinnymi ludźmi i ucieka. Szalony strzelec w zielonym uniformie wpada na stróżów prawa z doborowej jednostki. Otoczony przeważającymi siłami znika...



Kiedy sytuacja zostaje w miarę opanowana, obsługa wraca do pracy. Do odprawy podchodzi starszy jegomość. „Pan Otto Schultz?” pyta sympatyczna pani. Kiedy mężczyzna przechodzi przez hol przydeptuje wspomnianą tabliczkę. Uśmiecha się, podnosi przedmiot i wyrzuca do najbliższego śmietnika.

Peter śmiga między budynkami i natrafia na samochód pędzący z ogromną prędkością, który o mało nie przejeżdża przechodniów. Ściga pojazd, aż do momentu gdy ten wjeżdża do magazynu. Szukając wejścia natrafia na jeszcze jednego obserwatora. Zaskoczony Sandman tłumaczy się Pajączkowi, że to jego nowa praca i to nieźle płatna (dobrze by było by Peter wspominał wcześniej o kłopotach finansowych). Podpytuje zamaskowanego czy nie chciałby zarobić.



Z samochodu wychodzi wściekły Herman. Spotyka się z ludźmi, na których nie zostawia suchej nitki. Oni wyjaśniają, że drobne problemy nie powinny być przeszkodą w nawiązaniu współpracy, o której wcześniej rozmawiał z ich pracodawcą. Podchodzą do stołu na którym leży sporawa walizka. Nagle pojawia się znajomek w ciemnozielonym stroju znany nam z akcji na lotnisku. Wali całym swoim arsenałem, co nie pozostaje bez odpowiedzi. Dwóch rozmówców odpowiada ogniem, a dołącza do nich cala ekipa zamaskowanych żołnierzy w czarnych mundurach. Spider zdradza, że zna tego gościa z materiałów prasowych. To Solo maniakalny antyterrorysta, nie przebierający w środkach, również ścigany przez prawo. „Ale kim są ci pozostali?” - „O tym pogadamy później!” odpowiada Sandman i wpada do środka by siać zniszczenie. Peter dołącza się do walki, wyjmując przeciwników z objęć śmierci, którą reprezentuje Solo. Herman w zamieszaniu wymyka się z walizką i odjeżdża samochodem. Peter ciska pluskwę, by namierzyć uciekiniera w późniejszym czasie. Pokonani wrogowie teleportują się w podobny sposób co antyterrorysta. Peter i Sandman zostają sami. „Kim oni byli” - ponawia pytanie Peter i dostaje kawałek oderwanego materiału. Na wewnętrznej stronie widnieje napis informujący, że ubranie wyprodukowano dla specjalnej jednostki hitlerowskiej SS.

Wszyscy znajomkowie z ery TM-SEMIC powinni załapać, o którą historię chodzi. Troszkę oczywiście modyfikuję.

Okazuje się, że William Baker aka flint Marko pracuje dla Symkarii, a konkretnie wynajęła go Silver Sable. Neonaziści planują zamach w dniu zaślubin ukochanej przez lud pary książęcej. Pająk wchodzi w interes i postanawia wspomóc ekipę i zarobić parę groszy.

Pierwszym pomysłem Pajączka jest wyśledzenie pajęczego nadajnika. Pozostali szukają zleceniodawców. Peter odnajduje samochód zaparkowany przed opuszczonym budynkiem, gotowym do rozbiórki. W jednym z mieszkań leży pusta walizka. Znajdowała się w niej wspaniała broń, której plany mamy okazję zobaczyć. Pajęczy zmysł ostrzega i możemy zaobserwować praktyczne wykorzystanie zaginionego przedmiotu. Herman w przebraniu rozprawia się z biednym Pajęczakiem zwalając mu cały budynek na głowę. Kiedy kurz opada, bezbronny Parker czeka na ostateczny strzał, ale pojawia się Solo wybawiając go z opresji. Schultz ponownie umyka.



Reszta, w składzie Sandman z Silver Sable z jej Dziką Bandą przetrzebiają szeregi hitlerowców. Znajdują dowody, że za zamachem stoi ktoś z zaproszonych gości.



Kiedy Spider-Man z Solo spotykają się ze współpracownikami analizują dokumenty znalezione w obu miejscach. Solo odkrywa, że Shocker wynajęty został do aktu terrorystycznego w Nowym Jorku. Wszystko wskazuje, że zlecenie wyszło z Symkarii. Początkowo każdy celuje w każdego, ale szybko dochodzą do wniosku, że to grubymi nićmi szyte. Wszystkie tropy prowadzą do stolicy, z której przybyła Silver Sable.



Do zamachu musi dojść, ale cel nie zostanie osiągnięty, bo drużyna uratuje z opresji młoda parę. Udaremni też zrzucenie winy na ambasadora USA, a zamieszaną osobą okaże się być ktoś z otoczenia rządzących Symkarią. Dzięki zeznaniom dotrą do tajnej bazy, gdzie będzie przebywał pan Otto Schultz. Nazista ocalały po wojnie chce doprowadzić do wielkiego konfliktu i odbudowy Rzeszy. Wielkie starcie w tajnej bazie okupione będzie ciężkimi ranami grupy uderzeniowej. Ponadto Silver Sable ma zakaz wkroczenia na teren USA bo dokumenty wskazujące na spisek zaginęły. Otto zginie od kulki nieokiełznanego Solo. Miejsce ataku terrorystycznego znajdą w dokumentacji Otta, ale tylko Spider-Man może powstrzymać nieświadomego Shockera przed wywołaniem ogromnego konfliktu.



Finał. Pojedynek Spider-Mana z Shockerem zakończony tym razem klęską tego drugiego. Oczyszczenie dobrego imienia Symkarii i zażegnanie konfliktu. Tak w dużym skrócie widział bym występ Hermana.



Po napisach końcowych: opancerzony samochód przewożący Shockera zostaje zaatakowany. Wielkie macki wyrywają drzwi i oswobadzają Schultza, który zostaje zwerbowany do drużyny Octopusa.

Filmowy świat Spider-Mana. cz 6: Sandman & Hydro-man?

Sytuacja jest trudna, poważna i niemożliwa w swoim założeniu. No może nie jest tak źle, bo nie takie cuda się widziało, ale prawdę powiedziawszy oceniam szanse występu Sandmana w nowej odsłonie Spider-Mana na zerowe. Wątpliwy jest jego występ jako głównego przeciwnika, ale w większej ekipie myślę, że spokojnie by się sprawdził i urozmaiciłby nękanie Pajączka. Skąd te piętrzące się problemy? Sandman zaliczył występ w trylogii Raimiego. Występ był taki sobie, ale niestety pokazał prawie wszystko co można zrobić z tą postacią i jego kolejne pojawienie się nie byłoby atrakcyjne, nie na tyle by zadowolić fanów i pozostałych, którzy mieli styczność z tym złoczyńcą.



Z Hydro-manem sytuacja wygląda podobnie. Czemu? Powodem jest moc, która praktycznie odzwierciedla możliwości Sandmana, a zamiast piasku mamy wodę. Po co więc rozważać tych dwóch komiksowych antybohaterów? Po pierwsze z sympatii do komiksów z wydawnictwa TMSemic gdzie można było poznać lepiej piaskowego łotra. Z tym łotrostwem także bywało różnie. Tutaj przechodzimy do drugiego powodu, którym jest wykorzystanie pana Flinta Marko (Williama Bakera) jako sprzymierzeńca Spider-Mana w starciu z Sinister Six i kimś jeszcze... ale o tym w następnym odcinku. Znowu budujemy nową trylogię pod szyldem „zdumiewającego ścianołaza”, którą śmiało można wpleść w trybiki prowadzące do wielkiego starcia z szóstką o morderczych zamiarach.



Tajemnicza postać szantażuje Sandmana lekiem dla jego umierającej córeczki. Biedak jest zmuszony do przestępczych uczynków, destrukcyjnie wpływających na strukturę miasta, życie niewinnych mieszkańców i stróżów prawa. Dochodzi do starcia ze Spiderem, które kończy się remisem. Słowa przestępcy zaczynają zastanawiać Pajączka, bowiem wskazują na przesłankę, kierująca Flintem Marko. 



Mamy wątek, w którym Peter prowadzi śledztwo na temat swojego przeciwnika. Prowadzi go to do zupełnie kogoś innego. Nieopatrznie trafia na ślad Hydro-mana (Morris Bench). Pech sprawia, że zastaje go na plaży, gdzie dyskutuje z właściwym poszukiwanym. Mamy pojedynek dwóch na jednego, z wiadomym wynikiem. Peter ledwo uchodzi z życiem i kostiumem do cerowania.



Naszych dwóch złoczyńców spotyka się ze swoim zleceniodawcą. Dochodzi do sprzeczki wynikającej z różnic światopoglądowych. Sandman odmawia bezwzględnego zabójstwa, co kończy się wydaniem wyroku na niego samego. Pojedynek piasku z wodą przeniesie się na ulice Nowego Jorku. Na pomoc przybywa owadzia kawaleria. Hydro-man ucieka, a dwóch mężczyzn wyjaśnia sobie całość sytuacji. Peter postanawia pomóc nowemu koledze w zdobyciu lekarstwa.



W całym przedsięwzięciu przeszkadza umykający ze wszystkich kryjówek tajemniczy szantażysta. Czas na ostateczne starcie z Benchem. Lekarstwo ratuje życie dziewczynce, ale podane zbyt późno wpędza ją w śpiączkę. Baker jest wdzięczny superbohaterowi, który w czasie walki powinien ocalić fiolkę w pełnej dramatyzmu scenie. Obietnica pomocy wypełni się w następnych częściach.



Koniecznie potrzebny byłby zabieg ze sceną po napisach. Tutaj powinniśmy zobaczyć jedną ze zniszczonych kryjówek. Najazd kamery na zawalone zabudowania i dalej w głąb ziemi, gdzie parę pięter niżej znajduje się super nowoczesne laboratorium. Męski głos mówi coś o udanym planie, potrzebie zajęcia się natrętnym insektem, lub zebraniu pozostałych... Światło w laboratorium przygasa i ktoś wychodzi z pomieszczenia. Widzimy górną część drzwi, które powoli się zasuwają. Kamera zjeżdża powoli wzdłuż framugi (odpowiednia muzyka), a kiedy nasz wzrok pada na posadzkę dostrzegamy znajomą mackę umykającą przed zatrzaśniętymi drzwiami. Koniec.



Wszystko wskazuje na Dr Octopusa stojącego za całą intrygą. Ośmiornica nie pojawi się tak prędko, bo poczekamy sobie do finału historii gdzie zbierze się wystarczająco wielu wrogów i przyjaciół. Myślę, że sam Otto mógłby się kręcić w pobliżu cioci May co dodałoby dramatyzmu. Panowie spotykają się przez trzy części, ale jakoś się nie składa by poznali prawdę o sobie. Wszelkie próby Petera, który podąża za miłym znajomym cioci, popychany natarczywym brzęczeniem pajęczego zmysłu, spełzają na niczym. Zawsze coś przeszkadza by odkryć prawdziwą tożsamość Octaviusa. Nawet my nie wiemy, że to sprawca całego zamieszania (udajemy, że nie wiemy). Można by rzucić ochłap Parkerowi, aby odczepił się od Otta, jakąś błahostkę, która zawsze będzie odkładana na później. Nie wiem ile części by miało to trwać, ale fajnie by było, gdyby moce zaczęły zawodzić naszego bohatera, a on sam przestawał ufać swoim przeczuciom. Wtedy Otto wpasowałby się idealnie w rolę starszego przyjaciela. Może na tyle dobrego by zdradzić mu pewną tajemnicę? Oczywiście już jako Octopus skrzętnie by ją doktorek wykorzystał, nasyłając np. na Petera Parkera pięciu niedobrych osobników, by utrudniali mu życie. To wszystko by się działo w drodze do finału.



Wracając do Sandmana i Hydro-mana to możemy sobie tylko wyobrazić eksplozje żywiołów w otoczeniu szklanych budynków. Gdzieś między nimi łapie oddech miotany na wszystkie strony Spider-Man.




Czy potrzebujemy takiego wstępu by wprowadzić sojusznika w przyszłej potyczce? Czy powtórka z Raimiego nie okazałaby się klapą? Może szkoda, że nie wykorzystano potencjału w poprzedniej trylogii. To widmo będzie ciążyło nad nami już zawsze. Jeśli nie na ekranie, to warto podejść do tego tematu we własnej wyobraźni. Nie zapomnijmy także o komiksach, które dostarczają nam niekończących się pomysłów.


Filmowy świat Spider-Mana. cz 5: Kameleon?

Kręcimy się wokół zwierzątek i myśliwego, a wszystko dzięki fantazji scenarzystów Marvela. TmSemic dostarczył wiele kapitalnych historii, a zarazem pomysłów na filmowe zmagania Spider-Mana. Jak zauważyliście daje nam to wspaniały ciąg wydarzeń prowadzących do totalnego pogrążenia naszego Pajączka. Wiem, wiem. Po drodze trafił się Mysterio, który niekoniecznie pasuje do reszty, ale musicie mi ten przerywnik wybaczyć. Kameleon to zwierzak doskonale się dostosowujący do otoczenia. Także jego komiksowy odpowiednik opanował do perfekcji sztukę kamuflażu. Jakim wyzwaniem może okazać się dla ekipy filmowej?


Kameleon to Dmitri Anatoly Smerdyakow. Jego umiejętnością jest doskonałe oszukiwanie innych w kwestii własnego wyglądu. Wspomaga go w tym urządzenie holograficzne umieszczone na pasku. Jest też dosyć niezłym konstruktorem. W filmie mógłby oszukiwać Spider-Mana. To by było na tyle. To już było?


Gratka dla wszystkich, tych co marzą o ścianołazie za oknem. Realizm w filmowym Spider-Manie stadium idealne. Jedyną fikcją może być sam człowiek w idiotycznym kostiumie, który nie wiadomo czemu przypomina pająka. Kameleon daje nam okazję na świetny film o terrorystach. Korzystając ze swoich zdolności może dostać się w każde miejsce. Jest idealnym zabójcą, szpiegiem i złodziejem. Wynajęty przez kogoś bogatego (tutaj możemy wstawić innego złoczyńcę ze świata wrogów Pajęczarza) dokonuje sabotażu, porwania, co tylko sobie dusza zapragnie. Wprowadza grupę bandytów do Białego Domu i zajmuje miejsce prezydenta. Przypominam, że może być po prostu każdym i korzystać z władzy, którą obejmie w sobie tylko znany sposób.


Druga opcja wyjaśnia nam trochę dlaczego na początku wspominałem o ciągłości w historii filmowej. Wszystko to za sprawą powiązań Kameleona z Kravenem. Dosyć tajemnicy. Większość już na pewno wie, że Sergei to denat i dlatego Calisto z Lizardem na smyczy prześladowała biednego Petera. Kameleon też ma coś do powiedzenia w tym względzie. W komiksie pogrąża się nawet w obłędzie zatracając swoją prawdziwą osobowość.


Jest jeszcze jedna sprawa, która prowadzi nas do arcy ciekawego przeciwnika. Na razie pozostanie on w cieniu, ale najważniejsze jest to, że zna podwójną tożsamość Petera Parkera, zna historię jego życia i chyba go nienawidzi... W komiksie był nim Harry Osborn – Green Goblin, ale losy przeplatane przez wiele numerów byłby zbyt trudne do przedstawienia w jednym filmie. Na potrzeby ekranizacji można troszkę pozmieniać to i owo. Dobrze poinformowana persona wynajmuje Kameleona , aby uprzykrzył życie pająkowi. Zbiega się to z cudownym powrotem dawno zmarłych rodziców Petera. Wszystko wskazuje (nawet specjalni agenci sprawdzający fakty), że to prawdziwi rodzice Piotrusia, którzy nie zginęli w zamachu, wypadku czy jak tam chcecie, tylko zostali przetrzymywani w jakimś miejscu. W tym momencie też można wykazać się fantazją i wpakować Parkerów w różne sytuacje, które idealnie podpasują nam by jeszcze zawikłać sprawę. Gdyby się jednak okazało, że wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi, tatuś i mamusia nie do końca byli prawdziwi, a wręcz odwrotnie, do tego morderczo nastawieni do „swego synalka”. Można by ich ponownie uśmiercić, albo wykorzystać przeciw Spider-Manowi jako podstawę do szantażu. Kameleon byłby ciągle blisko i podsuwał biednemu Peterowi coraz bardziej śmierdzące jaja, nie znając równocześnie drugiego „ja” swojej ofiary. Całe wydarzenia popchnęłyby Petera na skraj rozpaczy i szaleństwa, a przede wszystkim wściekłości. Spider-Man powoli odnajdywałby poszlaki wskazujące na głównego winowajcę, bo Kameleon to tylko narzędzie.



Historia powyżej oparta jest oczywiście na komiksie, którego fabuły nie chcę do końca zdradzać, ponieważ będę za pewien czas (w sumie to chyba dosyć długi) ją opisywał, ale wcześniej zrobi to pewnie Daniello w swoich opracowaniach na forum HM. Nie zepsuję czytającym do końca zabawy. Oczywiście spotykamy się z ponownym ryzykiem wynikającym z robienia filmu bez fajerwerków. Spider-Man bez ciągłego skakania po mieście i nawalania niedobrych złoczyńców? Raczej by nie przeszło...Kameleon jako główny antagonista by się chyba nie sprawdził w oczach wygłodniałych oglądaczy. Pozostaje pomarzyć...


Filmowy świat Spider-Mana. cz 4: Mysterio?

Kręcimy się wokół Sinister Six bez ustanku. Nic dziwnego to grupa fantastycznych super łotrów. W tym krótkim artykule zapoznamy się z Mysterio.



Jeśli miałbym wybierać z grupy tego najmniej mnie interesującego to byłby właśnie Quentin Beck - Mysterio. Być może powodem mojej niechęci są niezbyt pociągające komiksy, w których występował. Gdybym miał wskazać postać, która oferuje najwięcej możliwości do wciśnięcia spektakularnych efektów, zmuszony bym był wskazać tego samego osobnika. Mysterio to mistrz iluzji posługujący się sztuczkami, trikami, robotami, wszystkim co może być użyte w efektach filmowych. Do tego dochodzi sztuczna mgła, której chemiczne oddziaływanie urealnia sztuczne projekcje.



Możliwości Mysterio sprawiają, że w filmie można umieścić wszystko czego dusza zapragnie, czyli czyni z niego atrakcyjny kąsek dla specjalistów od efektów specjalnych. Spider-Man może walczyć z każdym tworem, który przyjdzie łotrowi do głowy, nawet z Myszką Disneya. Ehh... Na to, prawa by nie pozwoliły...



Niestety żaden z pomysłów, które przychodzą mi do głowy nie satysfakcjonuje mnie w pełni. Owszem jako epizod, można by wtrącić takie spotkanie, jako jeden ze Złowieszczej Szóstki też by się nadał, ale na głównego przeciwnika – niezbyt. Cóż mielibyśmy zobaczyć? Filmowiec mszczący się na całym świecie, na Spider-Manie, na kimkolwiek? Motyw zemsty to za mało.

Chyba, że...



Pan z wielką kulą zamiast głowy mógłby zamienić życie pajączka w koszmar. Nawiązać po trosze do komiksu należącego do wydarzenia „Inferno”. Budynki się walą, rzeźby ożywają, martwi powstają do życia, a do tego inwazja z kosmosu, wszyscy wrogowie w jednym miejscu, list gończy, przyjaciele odwracają się, proces sądowy i inne...



Tego procesu sądowego też można się uchwycić. Projekcja mistrza iluzji pokazuje jak Spider-Man zabija niewinną osobę np. dziecko. Opinia publiczna jest poruszona i zaczyna się nagonka podkręcana przez Jonaha. Spider-Man jest ścigany przez policję i może kogoś jeszcze. Nie pamiętam jak z prawami, ale fajnie by było żeby to mógł być Punisher. Znając życie to nie może... Oczywiście ścigać go może Kraven wynajęty przez władze... Gdzieś w cieniu stoi Mysterio i korzysta z publicznych występów Pająka, by trochę nagiąć postrzeganą rzeczywistość na jego niekorzyść. Wszystko prowadzi do odkrycia mistyfikacji, finałowej walki pełnej wybuchów itp., oraz oczyszczenia imienia. Daje nam to możliwość manewrowania postrzeganiem superbohatera przez innych.




Jeśli miałbym oceniać dotychczasowe pomysły na występy wrogów Spider-Mana w ekranizacji, to na tego jegomościa czekałbym najmniej. Jak wam się wydaje? Może macie lepsze pomysły?


Filmowy świat Spider-Mana. Cz 3: Kraven?

Czyżby już było za późno? Czy nie ma drogi ucieczki? Z każdej strony oczekujesz ataku, wiesz że pułapka zaciśnie się, a ty dołączysz do kolekcji myśliwego? Jeśli towarzyszą ci te uczucia to Kraven Myśliwy jest już na twoim tropie. Pan Kravinoff to jedna z najbardziej tragicznych postaci z kręgu Spider-Mana. Żaden z przeciwników nie dostał tak wspaniałej historii jak Sergei.



Sergei Kravinoff aka Kraven Myśliwy to kolejny złoczyńca bez efektownych mocy. Trzeci artykuł i trzeci osobnik, który nie potrzebuje laserowego uderzenia by rozprawić się ze Spider-Manem. Mało tego doskonale radzi sobie w starciu z lwem, gorylem i aligatorem. Jego broń to siła, spryt, strzelba i trucizna. Nieodłącznym atrybutem są sieci i ostry nóż. Jeśli jeszcze nie czytaliście drugiego artykułu to natychmiast odsyłam, bo wspomniałem o polowaniu Kravena na Pumę jakie mogłoby mieć miejsce w pierwszej części filmu.


Scenariusz do drugiej i trzeciej części funduje nam komiks. W zasadzie dwie historie. Błagam was panowie: nakręćcie „Ostatnie łowy Kravena” i „Torment”. Każdy kto czytał, wie o czym mówię. Materiału wystarczy na dwa filmy, a drugi tytuł umożliwi nam zobaczenie właściwej wersji Lizarda. Czekam na kolejny płacz, że czepiam się wyglądu Connorsa w stylu Gumbasa z filmu o Super Mario. Zatrzymajmy się na tym kontrowersyjnym punkcie. Zakładając (uważam, że to naciągane, lub jak kto woli chybione), że wersja z filmu „The Amazing Spider-Man” jest pierwotnym wcieleniem Jaszczura przechodzącego proces ciągłej ewolucji to kolejna filmowa odsłona może ukazać jego wersję finalną. Po co jednak robić następną ekranizację z tym samym przeciwnikiem? Uważam, że ciekawy motyw straciliśmy na zawsze, a przynajmniej do czasu kiedy ktoś nowy weźmie na warsztat przygody Petera Parkera i obejrzymy kolejne początki bohatera. Dosyć o tym, bo znowu dostanę pozdrowienia od autora archaicznej wizji sprzed kilkudziesięciu lat. Mam na myśli styl rysowania w momencie powstawania pierwszych historii Marvela, a nie wymyślenie tychże postaci. Wtręt jest efektem burzliwych dyskusji na forum.


Jeśli ktoś jest wielkim grzesznikiem, który nie zdążył zapoznać się z komiksem „Ostatnie łowy Kravena” to zachęcam do poprawy i zakupienia reedycji w formie zbiorczego wydania Wielkiej Kolekcji Marvela z wydawnictwa Hachette. Osobiście posiadam jeszcze archiwalne już wydanie TMSemica, które preferuję ze względu na odmienną kolorystykę.




Dla wszystkich pozostałych, nasz ekspert nakreśli rys tej cudownej opowieści. Ostrzegam, że znajdzie się tutaj mega spoiler dotyczący wydarzeń z komiksu. Kraven ma depresję wspieraną przez deszczowe warunki atmosferyczne. Tak na poważnie, to faktycznie nieco pomieszało mu się w głowie. Chce udowodnić sobie i światu, że jest lepszy od Spider-Mana, ale w taki sposób by nie dało się tego odwrócić. Bystrzaki domyślają się co to może oznaczać, ktoś musi zginąć. Polowanie na robala okazuje się owocne. Złapany w sidła Peter dostaje strzał w głowę z bliskiej odległości. Nie martwcie się, to nie koniec jego cierpień, chociaż zaraz później uczestniczymy w pogrzebie superbohatera.

Peter Parker zaginął, a jego przerażona młoda małżonka zamartwia się o swojego ukochanego. Kiedy od dłuższego czasu nie pojawia się w domu, na ulicach Nowego Jorku szaleje Spider-Man. Czyżby nasz stary przyjaciel z sąsiedztwa powstał z martwych? Oryginalny Pajączek spoczywa pod ziemią, choć nie jest martwy. Kraven pochował swojego „ukochanego” wroga żywcem, a sam przywdział czarny kostium (w tym okresie Peter nosił taką wersję stroju) i rozpoczął brutalne oczyszczanie ulic ze zła. Zło przybiera różne formy. Oprócz przeciętnych oprychów, po okolicy zaczął grasować Vermin, którego psychika jest w fatalnym stanie. W dużym skrócie opisuję co dalej: Kraven łapie Vermina, Parker wychodzi z grobu, spotkanie z Kravenem, Spider-Man musi ponownie schwytać Vermina, a Kraven.... Przeczytajcie sami. To naprawdę kawał dobrej historii.



Ciężko pisać o historii „Torment” nie zdradzając pewnych szczegółów z wyżej opisywanej opowieści. Co tym razem staje na drodze Spider-Mana? Dziewczyna Kravena - Calypso, VooDoo i otumaniony Lizard. McFarlane świetnie ilustruje poczynania jaszczurczego potwora na usługach demonicznej pani. Krew leje się gęsto z naszego biednego Petera, który ponownie staje na granicy szaleństwa, w skutek zatrucia. Oddech grobowej otchłani zbiera swoje żniwo w rytm bębnów i wszechobecnego deszczu. Na przeszkodzie w realizacji takiego rodzaju kina stoi ponownie kategoria wiekowa, którą by chciano wcisnąć w celu lepszej sprzedaży.



Mamy dwa filmy i wielu łotrów. Najważniejsze jest to, że złoczyńcy wprowadzeni byliby nie nachalnie, wszystko do siebie pasuje i kapitalne gotowe scenariusze. Fani płakaliby ze szczęścia i uderzali z zaciśniętymi pośladkami na seanse, by nie narobić ze szczęścia. 






Fabuła na tyle ciekawa, że satysfakcjonuje każdego. Swoją drogą ciekawy jestem jak by to wyglądało gdyby w kinach były dwie wersje. Jedna z dubbingiem i wygładzona do bólu, gdzie ostre szpony pozostawiają jedynie podarte ubranie i druga, w której krew z ran leje się jak z zarzynanego prosiaka. Jak myślicie – jest to możliwe? Kogo byście obsadzili w rolach fikcyjnych osób umieszczonych na rysunkach?




Zapraszam do wyrażania opinii na blogu i forum, a już od dzisiaj można polubić nasz profil na facebook!

Filmowy świat Spider-Mana. Cz 2: Puma?

Kolejnym z wrogów Spider-Mana, który mógłby cieszyć oko na ekranach kin jest Thomas Fireheart alias Puma. W przypadku dzikiego kota pojawia się jeszcze więcej wątpliwości niż przy okazji rozpatrywania postaci Vulture'a. Czemu? Jego moc nie daje super możliwości do efektownego przedstawienia jej w filmie. Po co pchać indiańskiego wojownika do komiksowego świata dużego ekranu?



Powiedzmy kilka słów o Thomasie. Fireheart jest Indianinem, który potrafi przemienić się w ludzką wersję pumy. Jego ciało porasta sierścią, pojawiają się kły i pazury. Taka komiksowa wersja wilkołaka, tylko zmieniamy zwierzątko. Poważny biznesmen w zwierzęcej formie jest silny i niezwykle zwinny. Biada temu kto wejdzie w zasięg jego dłoni. Nieszczęsny Pajączek nie raz posmakował drapiącego dotyku, który pozostawiał krwawe ślady.



Jak wspomniałem wyżej, filmowy Puma może skierować oś fabuły jedynie na horror. Rozszalały kocur wykańczałby blade twarze pakujące brudne łapska w sprawy rdzennych Amerykanów. Nasz przyjaciel z sąsiedztwa wpada przypadkiem na jedną z rzeźnickich zabaw i dołącza się do imprezy. Krew tryska dookoła, a kłębki futra fruwają po razach desperackiego ataku Spider-Mana. W sumie to taka inna odmiana Lizarda z pierwszej części Webba. Czy usłyszeliście natarczywe dzwonienie pajęczego zmysłu? Realia pokazują, że nie zobaczymy krwawej jatki w wykonaniu dziecięcych idoli. Wielkie PG13 budzi każdej nocy zrozpaczonych dorosłych fanów.



Na pomoc wzywamy naszego komiksowego eksperta. Co z kolorowych zeszytów można wykorzystać do ekranizacji? Po pierwsze relacje obu mężczyzn, których nie da się jasno zdefiniować. Fireheart był tyle samo wrogiem co i sprzymierzeńcem Parkera. Właśnie – Parkera! Puma zna sekretną tożsamość Petera. Wiecie, super węch tropiciela i te sprawy... Zwierz wpada do domu fotografa i np. zastaje dziewczynę (May Jane lub Gwen) troszkę ją może sponiewierać, a na to wraca z akcji/pracy nasz ścianołaz. Może to być też ukochana ciocia Petera, w zależności kiedy i gdzie chcemy umieścić akcję. Thomas Fireheart wykorzystując swoją fortunę w pewnym momencie postanowił odwdzięczyć się Spider-Manowi i zrobić z niego bohatera. Wielkie plakaty w całym mieście chwalące najodważniejszego herosa na Ziemi. Taki przypływ miłości spowodował, że Pajączek miał go serdecznie dosyć i postanowił sprawę raz na zawsze wyjaśnić. Czy w filmie wato przedstawić spotkanie obu panów w towarzystwie szamana. Walka na płaszczyźnie duchowej, starcie totemiczne pająka i pumy. Zaraz potem pojedynek przebierańców w górskiej scenerii. Może dla odmiany pojedynek bez strojów i sieciosplotów? Jest jedna obawa związana z takim przedstawieniem Spider-Mana, a dotyczy mało spektakularnego występu marvelowskiego tytana. Co potem? Puma mógłby stać się doskonałym sprzymierzeńcem w walce z Sinister Six. Czy możemy przedkładać efekciarską nawalankę w scenerii szklanych wież nad klimatyczną opowieść na pograniczu magii? Możemy wszystko wypośrodkować i połączyć oba style produkcji.



Warto się zastanowić czy w całą historię nie wplątać kogoś jeszcze. Jak ulał pasowałby Kraven Myśliwy. Wieść niesie, że dziki zwierz grasuje po ulicach i dachach Nowego Jorku. Do miasta prosto z Afryki przybywa osławiony łowca dzikich zwierząt. Drogi Spider-Mana, Kravena i Pumy krzyżują się bez przerwy. W trakcie filmu poznajemy prawdziwą naturę każdego z bohaterów intrygi. Dowiadujemy się, że myśliwy jest bardziej dziki od swojej ofiary. Maniakalna chęć zdobycia najlepszego trofeum sprawia, że priorytetowym celem zostaje Spider-Man. Historia ta, to prolog do wydarzeń w drugiej części filmu zatytułowanej „Ostatnie łowy Kravena”, ale o tym w następnym artykule.




Rozmyślania doprowadziły mnie do punktu, w którym stwierdzam, że klimatyczne historie z Pumą, o bogatej narracji i świetnej atmosferze rysunków Buscemy mogą się okazać mało atrakcyjnym wyzwaniem. Podkreślam, że nie jest to niemożliwe do wykonania, na co dowodem ma być ta garść pomysłów, ale w obliczu całej masy wrogów Spider-Mana istnieją nikłe szanse na pojawienie się Thomasa Firehearta w filmowej adaptacji komiksów.


Filmowy świat Spider-Mana. Cz1: Vulture?

Oczekujemy na drugą część Spider-Mana w koncepcji Marka Webba. Jeśli chodzi o mnie to jedynka nie zachwyciła, a niektóre detaliki, jak wygląd Lizarda przyprawiły o nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Nie mogę zaprzeczyć, że sam Pajączek był przyzwoity, a kreacja Emmy Stone jako Gwen Stacy bardzo dobra. Trzeba też przyznać, że wizja Webba jest lepsza od tej Raimiego, a role głównych bohaterów obsadzone lepiej niż te z pierwszej trylogii. Według mnie to za mało. Ciągle brakuje mi charakterystycznego humoru i klimatu z komiksu.



Wizje filmowe próbują ukazać superbohaterów, oczywiście na tyle na ile się da, jako coś niemal realnego. Mamy uwierzyć, że dzisiaj może jeszcze nie, ale za tydzień pojawienie się niektórych postaci będzie możliwe. Wbrew krzykom, które zaraz się pojawią o tym by nie równać filmu z komiksem ja uważam, że prawa bajkowego świata sprawdzają się w obu mediach. Szczególnie teraz, kiedy technika poszła do przodu na tyle, by urzeczywistnić fantastyczne wizje Marvela. Widząc skaczącego wśród wieżowców chłopaka w pidżamie, na serio nie muszę i nie chcę się zastanawiać nad prawami fizyki i prawdopodobieństwem występowania gatunku ptaków, którego stado mogłoby na tyle namieszać, by nasz bohater walnął głową w ścianę. Nie o to w tym chodzi. Plotki głoszą, że od tego pseudo realistycznego podejścia trzeba będzie powoli odchodzić. Trzeba będzie... To nie „widzi mi się”, tylko praktyczne podejście, które uwarunkowane jest źródłem, z którego czerpie się wzorzec. Dosyć o tym. Wracamy do przygód Człowieka Pająka.



Mieliśmy Goblina w wersji techno, Dr Octopusa, Sandmana i Venoma, który był marną popierdułką, i wspomnianego wyżej Lizarda z płaskim ryjem. Kto następny? Wiemy już o Rhino, który według zapowiedzi może okazać się reżyserską wariacją na temat komiksowych złoczyńców i wypatrujemy krążącego w eterze widma Green Goblina. Nie zapomnijmy o Electro, o ocenie którego pogadamy po obejrzeniu filmu. Rzucono gdzieś plotkę o Vulture, by zaraz się z niej wycofać. Świat wrogów Spider-Mana jest na tyle obfity by umożliwić kręcenie filmów do końca świata. Wieloletnia historia Petera Parkera kusi bogactwem treści kolejnego reżysera. Co z tym zrobi? Popatrzmy na osławioną grupę Sinister Six. Sześciu potężnych przeciwników wystarczy na sześć filmów, którzy łączą siły w siódmym epizodzie gdzie Pajączek jest zmuszony sięgnąć po pomoc innych bohaterów. Trzeba by się jeszcze przyjrzeć prawom do umieszczania postaci w ekranizacjach. Gdyby zabrakło potężnych herosów, sięgnijmy do komiksowego źródła. Spider-Man walczył z Sinister Six w towarzystwie swojego dawnego wroga Sandmana.



Chciałbym rozważać w tym cyklu pojawianie się poszczególnych wrogów Spider-Mana w następnych filmach. Niekoniecznie z aktualnym reżyserem, producentem, wytwórnią, ekipą itd. Chciałbym odpowiedzieć między innymi na pytania: jak miałby wyglądać taki film i pojedynki wrogów, czy konieczne jest 100% odwzorowanie bohaterów, oraz z jakich historii komiksowych warto skorzystać.

Vulure czyli Adrian Toomes. Starszy jegomość używający mechanizmu własnej konstrukcji do latania. Nie tylko kostium przypomina nam sępa, to cała fizjonomia przestępcy narzuca skojarzenia. Najprostsze podejście do postaci to ukazanie latającego złodzieja, który rabuje i ucieka. Żeby jeszcze spłycić to określamy target w amerykańskich bankach. Nasz Spider-Man musi powstrzymać niedobrego emeryta. Najpierw dostaje łomot, gdyż wyszczekany małolat nie docenia możliwości starszego pana. Młody super heros szybko uczy się na błędach i w kolejnym starciu wygrywa. Koniec. Sami przyznacie – banał.



Rozwińmy jednak poszczególne wątki i skorzystajmy z komiksowych przykładów. Adrian Toomes może być zrezygnowanym emerytem, który postanawia umilić sobie ostatnie dni życia. Inna opcja to kradzież, w którą został wrobiony, lub nie i właśnie wychodzi na wolność po odsłużonym wyroku. Motyw przewodni – zemsta starszego pana.
Zmieńmy też cel kradzieży. Vulture może być zawodowcem włamującym się do wysokich bastionów potężnych korporacji. Tam dokonuje szpiegostwa gospodarczego. Trochę inna kradzieży i nie tak trywialna jak worki z kasą. Co by było, gdyby ukradł plany nowej broni?



Sięgając do komiksów. Vulture zachorował od swojego wynalazku i zostało mu niewiele czasu. Nadszedł czas na rozliczenia i refleksję. Szaleństwo narasta. Jeśli zetknęliście się z komiksowym występem Sępa w polskich wydaniach Spider-Mana z wydawnictwa TMSemic, to może pamiętacie moment kiedy zawitał on do domu May Parker (ciotki Petera), by przeprosić za śmierć jej narzeczonego Nathana. Wydarzenia z tego numeru wystarczą by z filmu zrobić poważny thriller.

Kolejnym źródłem komiksowym jest historia kiedy Adrian odmłodniał i jako Vulture pełny młodzieńczych sił, uprzykrzał życie Człowieka Pająka. W filmie można pokazać obie wersje łotra, którego mogłoby zagrać dwóch aktorów. Tutaj możliwości do zmiany wieku jest kilka. Pole do popisu dla reżysera. Pamiętajmy, że siły witalne potrzebne Sępowi, można odebrać Pajączkowi. Jak zachowa się pełen energii i dowcipu Peter Parker, kiedy spadną na niego dolegliwości wieku starczego? Jak będzie wyglądało spotkanie starego Petera z Gwen Stacy lub Mary Jane?



Ukazanie akrobacji lotniczych Vulture'a byłoby kuszącym kąskiem dla filmowców. Specjaliści od efektów specjalnych zacierają już rączki, bo to wspaniałe pole do popisu. Jak wygląda lot Sępa w 3D? Cóż powiedzieć o wymianie ciosów między dwoma mężczyznami? Zamknijcie oczy i siłą wyobraźni prześledźcie ewolucje między budynkami kolorowego miasta.


Śmiało można powiedzieć, że wybór Toomes'a na filmowego łotra niesie ze sobą wiele możliwości na każdej płaszczyźnie. Czemu więc, nikt nie sięgnął po tą charakterystyczną postać? Vulture może wydawać się mało spektakularną osobistością. Nie strzela promieniami żadnego rodzaju i nie manipuluje siłami przyrody. Nie ma kłów i pazurów, którymi siałby postrach wśród niewinnych obywateli. Czy na pewno? Czy Vulture jest postacią komiczną? Wystarczy odpowiedni wybór aktora, by z poczciwego staruszka wyciągnąć potwora. Wiek Adriana pozwala na wybór ze starszego pokolenia, gdzie warsztat aktorski jest naprawdę pierwszego sortu. Wiadomo, że kiedyś była inna szkoła, a wraz z upływem czasu nabiera się niezbędnego doświadczenia. Sęp nie musi straszyć swoją potężną mocą, wystarczy groza jaką niesie jego zła sława i ilość ofiar na koncie.

5 komentarzy:

  1. Długo się ociągałem z przeczytanie tych twoich tekstów no ale w końcu to zrobiłem. Musze przyznać że bardzo podobają mi się te wizje filmów o pająku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielce jestem rad. Już niedługo tekst, w którym będzie mowa o postaci zwanej Shocker!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo Shocker to jeden z moich ulubieńców ze świata pająka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie tylko Twój... i tego się boję. Ja nie jestem jego specjalnym fanem, ale postaram się stanąć na wysokości zadania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to właściwie jestem fanem jego Image'u. Wiem że nie jest to wysokiej klasy złoczyńca i nie nadaje się na jedynego złego w filmie. Twoja wizja jest całkiem niezła.

    OdpowiedzUsuń