wtorek, 31 grudnia 2013

Szczęśliwego Nowego Roku!!!


X-MEN 12/1994

Finał pojedynku X-Men i X-Factor z Shadow Kingiem. Najnowszy wpis ukazujący przygody ulubionych mutantów. Na zakończenie 2013 roku historia z grudnia 1994! Do przeczytania zapraszam tutaj: http://stoneoneprojekt.blogspot.com/p/x-menpl.html


Następny w kolejce jest czwarty numer z serii "Punisher" z 1990 roku. Poleciałem z tymi datami. Jakaś nostalgia z kolejnym krzyżykiem na karku ;)

poniedziałek, 30 grudnia 2013

„Batman – Świąteczna Tradycja”

Rezydencja Wayne'ów w grudniowe wieczory okryta była zazwyczaj pokaźną warstwą śniegu. Ten rok nie był nadzwyczajny. Wielkie czapy śniegu złowieszczo zwisały z dachu, jakby czekając na nieświadomego przechodnia by zwalić mu się na głowę. Dwudziesty trzeci grudnia w rezydencji zawsze okrywał mrokiem i ciszą każde z pomieszczeń, które i tak nigdy nie pałało szczególnym życiem. Alfred jak co roku stał w holu pilnując dwóch pokaźnych walizek opieczętowanych etykietą z zatartym już napisem „Wigilia”.

- Paniczu Bruce?
- Tak Alfredzie?
- Czy na pewno nie chce pan tym razem spędzić świąt razem?
- Razem z kim?
- Z rodziną, oczywiście. - Lokaj nie dał się zbyć oschłym tonem.
- Rodziną...?!
- Nie może panicz wiecznie uciekać.
- Alfredzie! Oni...
- Nie żyją już od wielu lat. Jest jednak panicz Dick i Timothy i panienka...
- Niech znajdą sobie weselsze towarzystwo. - Odpowiedział Wayne spokojnym głosem.

Drzwi rezydencji otworzyły się wpuszczając do środka drobiny śniegu. W drzwiach stanął młody chłopak w czerwonej czapce z powiewającym białym pomponikiem.

- Witam paniczu Timothy i zapraszam po szmatę i szczotkę do schowka, by wyczyścić powstającą u stóp panicza kałużę.
- Się masz Alfredzie! Witaj Bruce! Znowu wyjeżdżasz na święta?
- Wyjeżdżam.
- Na pewno? Słyszałem, że Mikołaj w tym roku ma wypchany worek! - Zagadywał uśmiechnięty od ucha do ucha młodzieniec.
- Niech zostawi coś dla mnie pod tą ogromną choinką we wschodnim skrzydle.
- Ogromną? - Zapytał Tim. - Jak bardzo ogromną?
- Dość, by zadowolić nastolatka. Nawet takiego, który w wolnym czasie skacze po dachach.
- Tak, tak. Nawet takiego. - Dodał Alfred puszczając oko.
- O rety. Muszę to zobaczyć! - Wykrzyknął Timothy i ruszył we wspomnianym kierunku.
- On będzie zawiedziony... Nie zaczeka pan?
- Alfredzie. Nie lubię pożegnań.
- Doprawdy? Mam wrażenie, że niektóre przeciąga pan latami.
- Dość! Wystarczy... Sam wezmę walizki...

Bruce ruszył w kierunku wyjścia. Alfred podszedł do okna i obserwował jak potężna, lecz przygarbiona sylwetka zniknęła w kłębiącym się śniegu. Po kilku minutach usłyszał za sobą kroki. Tim zdążył już wrócić. W jednej ręce trzymał puste pudełko, a w drugiej karteczkę z napisem „dla Robina”.

- Zostawił mi prezent. - Mina chłopaka daleka była od niedawnego entuzjazmu.
- To miłe.
- Alfredzie? Gdzie on wyjeżdża? Pytałeś kiedyś?
- Raz.
- I co odpowiedział?
- „Masz wolne”. - Odrzekł mężczyzna naśladując głos swojego pracodawcy.
- Hmmm...
- Mnie to wystarczyło.
- Nigdy nie byłeś ciekawy?
- Za każdym razem, paniczu Timothy. Za każdym razem.
- W takim razie nie rozumiem.
- Są chwile gdy każdy potrzebuje być sam.
- Alfredzie! Przecież to święta! Wszyscy chcą być razem.
- Nie wszyscy jednak mogą.
- Rozumiem. Nic jednak nie zwróci mi mamy. Wolę cieszyć się tym co mam.
- Jak widać, nie każdy chłopiec radzi sobie tak samo ze stratą bliskich. - - Cóż za prezent zostawił „nasz Mikołaj”.
- Trop i bilet na samolot. Namiary na tego bandziora, który w zeszłym tygodniu obrabował jubilera i zastrzelił policjanta.
- Jim Gordon dostanie swój prezent?
- Postaram się. Obiecuję! - Uśmiech powrócił na twarz nastoletniego bohatera. - Alfredzie? Ty też dostałeś prezent?
- Owszem. Bilet do ciotecznej siostry. - Wierny pomocnik pomachał papierkiem przed twarzą rozmówcy.
- Zaraz, zaraz... to ten sam lot i to na jutro.
- Faktycznie. W takim razie będę miał sympatycznego towarzysza podróży.


Ponure mury Arkham kryją w sobie jęki i ból niespełnionych pragnień. Jakże okrutna jest „Gwiazdka” szaleńców pogrążonych w majakach czterech ścian. Utkane z krwawej otchłani żądze spływają po bezlitosnych kratach tłumiących zew zakamarków wypaczonego jestestwa. Jedna po drugiej, cele odkrywają spazmatyczne pojękiwania wydobyte z sinych śladów na szyi, szkarłatnej dziury w brzuchu i korali z gałek ocznych.


Pokój ochrony wypełnił gaz. Pośród świątecznych ozdób wiło się trzech strażników, którzy próbowali powstrzymać wykwitający na twarzach grymas uśmiechu. Na darmo. Chichot umierających wybrzmiewał w pustym korytarzu Azylu Arkham.

- Ho ho ho. Wesołych świąt przyjemniaczki. - Zachichotał więzień z celi numer jedenaście. Drzwi od celi otworzyły się. - Tadaaaaaaamm!

Na korytarzu pojawił się mężczyzna w stroju Świętego Mikołaja, podskakując od ściany do ściany wykrzykiwał wesołe „Ho ho ho”. Podniósł się rwetes. Wśród wycia, krzyków, uderzeń i przekleństw pojawiały się błagania o wypuszczenie, podpierane różnorakimi obietnicami.

- Joker! Joker! - zawołał głos z pierwszej celi.
- Któż to woła świętego? - zapytał wyjątkowo chudy Mikołaj, o jeszcze bardziej wyjątkowej białej karnacji.
- To ja! To ja! - dochodziły głosy z każdej strony.
- Oj kłamczuszki! Nie dostaniecie prezentów!
- Przepraszamy, przepraszamy! Wypuść nas! - hałas ponownie przybrał na sile.

Joker podszedł do pierwszego pomieszczenia i zapukał. Osoba znajdująca się wewnątrz wystawiła kartkę przez maleńki zakratowany otwór w drzwiach.

- Cóż to takiego urwisie?
- On kazał mi to przekazać! - Odpowiedział drżący głos.
- Cóż za on?
- Mikołaj!

Morderczy klaun wybuchnął szczerym śmiechem i wyrwał świstek z rąk więźnia, po czym wpakował go do kieszeni. Ucieczka przebiegała bez większych problemów. Dopiero brama główna zatrzymała uciekiniera. Do tego wszystkiego włączono alarm, a jedyna droga na zewnątrz została zablokowana przez wsparcie w postaci uzbrojonych po zęby stróżów prawa. Joker nerwowo tupał nogą i szukał wyjścia z sytuacji. Szukał go dookoła siebie, ale i wewnątrz swoich kieszeni, gdzie natrafił na znajomy zwitek papieru. Rozwinął wymiętoszoną kartkę i odczytał tekst: „Gdy natrafisz na coś złego, możesz liczyć na świętego. Już nie czekaj na nic leniu tylko wołaj po imieniu. Podpisano: Mikołaj”. Joker zmarszczył brwi i wypuścił powietrze z płuc.

- A co mi tam... Mikołaju! Mikołaju! - zawołał z całych sił.

W pierwszej chwili nic się nie zmieniło, ale zaraz potem syreny alarmowe ucichły, a z głośników można było usłyszeć delikatne dzwonienie. Dzwonki grały coraz głośniej, osiągając granicę bólu. Niektórzy z klawiszy złapali się za głowy i upadli na kolana wypuszczając broń. Brama eksplodowała odrzucając resztę z nich na boki. Z płonących zgliszczy wyjechały olbrzymie sanie wielkości małej ciężarówki. Poruszały się samoistnie okrążając więzienny plac. Chaos panujący na terenie Arkham umożliwił rechoczącemu więźniowi na bezpieczne dotarcie do pojazdu, który w asyście wystrzałów opuścił nieprzyjazne mury.


Kłębiący puch zatrzasnął wyznaczone drogi, kierując pionki ku niewiadomemu przeznaczeniu. Obrócone karty zniekształcają obrazy krzywymi odbiciami zwierciadeł. Puste obietnice, szlachetne wybory kryją wypaczone potrzeby i fobie nabrzmiałych wrzodów nie akceptacji. Maleńki chłopiec upada, wymiotując własnym lekarstwem, tuli w ramionach resztki rozsądku starczej utopii. Wszystko pozostaje grą, szaleństwem namacalnym bardziej niż zbieg okoliczności.

Alfred niecierpliwie patrzył na zegarek. Timothy wciąż nie przybywał na lotnisko. Coś go zatrzymało. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Pogoda zwariowała, a Gotham nie widziało takiej nawałnicy od wielu lat.

- Szanowni pasażerowie! W związku z panującymi warunkami atmosferycznymi, wszystkie loty zostają odwołane. Uwaga! W związku...

- No to pięknie. Co by powiedział na to panicz Bruce... O Boże! Muszę wracać do rezydencji!

Tim nie miał szansy na wyjście, a wciąż nie mógł porozumieć się z Alfredem czekającym na lotnisku. Przez głowę przelatywały mu słowa, które usłyszy od marudzącego lokaja. Większą obawą napawała go jednak porażka związana z wystawionym przez Batmana przestępcą. Umknie jak nic, a ja tkwię tu zamknięty na amen. Tim ruszył w kierunku tajnego przejścia do jaskini, ale ku swemu zdziwieniu nie mógł uruchomić mechanizmu. Wszelkiego rodzaju starania nie dawały zamierzonego efektu. Podobnie sytuacja wyglądała z innymi drogami na dół i wszystko wskazywało na ogólną awarię. Długo nie trzeba było czekać by wysiadł prąd w całej posiadłości. Nie pomagały nawet dodatkowe generatory prądu. Całe szczęście, że miał na sobie pas Robina bo dookoła zapanował mrok. Gdzieś tu muszą być jakieś korki, czy coś – uśmiechnął się sam do siebie i ruszył na poszukiwania.

Alfred cudem złapał taksówkę, ale nie na wiele się to zdało. Śnieżyca i gigantyczne korki uniemożliwiały poruszanie się samochodu. W aucie panowała cisza, której nie przerywało ani radio, ani kierowca nowicjusz, którego angielski ograniczał się do: „tak, nie, dziękuję, proszę i gdzie”. Nie można również zapomnieć o „ok” wypowiadanym z uśmiechem rodem z reklamy. Czas gonił, a dzielny chłopiec był zbyt bystry by zostać samemu w domu. To nigdy nie powinno się wydarzyć.


Makabreska to ulubione medium tłumu. Niesmaczne pornograficzne macki chwytają za drgające czułki wypuszczone w poszukiwaniu ostatnich promieni nadziei. Mrok, który był przyjemną pierzynką oswajającą strach okazuje się tym, czym był od początku. Maska strachu obnaża ból nie do opanowania.



Ciemny zaułek na jednej z ulic Gotham. Tlące się latarnie niknęły w szalejącej śnieżycy. Zbliżała się szesnasta kiedy wiatr ustał i odsłonił kontener , którego drzwiczki uchyliły się nieznacznie. Ze środka wyszedł mężczyzna w średnim wieku, trzymający za rękę kobietę i chłopca. Rodzina niepewnie stawiała kroki przez głęboki śnieg. Zamknięta uliczka miała jedno wyjście, a prowadziło ono do metalowych zardzewiałych drzwi. Na dachu budynku przycupnął nocny obserwator. Szeroki płaszcz otulał ceglany komin, zimny od długiego czasu. Nietoperz wyczekał kiedy trójka zniknęła za skrzypiącym wyjściem, po czym sfrunął na ziemię. Sztaba opadła. Brunatny klucz zamknął dużą kłódkę.



- Bruce... - Batman odwrócił się na dźwięk znajomego głosu.
- Mama? - Zapytał mężczyzna skryty za maską. Martha i Thomas Wayne stali przed swoim synem. Smutne miny wyrażały troskę o swojego potomka.
- Bruce... - Zaczął Thomas – To nie może się powtórzyć.
- Tato! Jesteście! - wykrzyknął mściciel i ruszył w stronę rodziców. - Jesteście cali i zdrowi! Bezpieczni! Tak się bałem! - Tragicznie zmarłe małżeństwo uśmiechnęło się do swego potomka, lecz objęci w upragnionym uścisku rozpłynęli się w powietrzu. - Nie! Nie opuszczajcie mnie!



Tim po omacku trafił do pokoju Bruce'a, przewracając kilka delikatnych pamiątek. Na szczęście wzrok przyzwyczaił się nieco, a trening pomógł uratować cenne bibeloty.

- Cholera! Niewiele brakowało. - Głośno skomentował żonglerkę w ciemności.

Pokój był pusty i nic nie wskazywało by cokolwiek miało się przysłużyć do uruchomienia dodatkowego zasilania. Robin pamiętał jednak, że kiedyś Alfred wspominał o panelu ukrytym w sypialni. Bateria na pasie pikała już od pewnego czasu, bo oczywiście zapomniał ją wymienić, a jego mentor nie raz wspominał, że pilnowanie podstawowych spraw nie raz ratowało mu życie. Przeszukiwanie pomieszczenia po paru minutach okazało się owocne. Panel znajdował się w tylnej ścianie drewnianego łóżka. Migająca na czerwono klawiatura posiadała czytnik linii papilarnych.

- Świetnie! Po prostu świetnie Bruce! Co ja mam z tym zrobić? Hmmm spróbuję...

Przyłożony kciuk sprawił, że kolor podświetlenia zmienił się na zielony, ale nie umożliwiło to dostępu do poszczególnych opcji.

- Najprostsze rozwiązania bywają najlepsze. Cóż... Trzeba będzie zrobić to ręcznie.

Robin wyjął zestaw włamywacza i rozpoczął grzebanie w niedostępnym panelu.

Było do przewidzenia... Taksówkarz po pewnym czasie odmówił dalszej jazdy i wyprosił Alfreda z samochodu. Dyskusja nie miała sensu, nie wspominając o skardze do korporacji. Na szczęście pogoda poprawiła się, a niedaleko znajdowała się kryjówka z pojazdem Człowieka Nietoperza. Mini Batmobil wysunął pług i przebijał się przez zaspy śniegu blokujące drogę do Jaskini.


Krwawe aniołki podrygują w rytm muzyki wybrzmiewającej w głowie opętanego umarlaka. Drobne rączki odgarniają lepkie włosy skrywające pękniętą skorupę ostatniego wołania. Na klęczkach, nienasycony wampir żebrze o niknące ciepło z uciekającego ciała. Błaganie o chwilę kłótni, o krzyk, o szept, o bajkę. Rozgrywka przeszłości zagarniająca wigilijną masakrę.

Zagubiona rodzina po przekroczeniu progu znalazła się w kolejnej alejce. To co zobaczyli, wprawiło ich w osłupienie. Sterylnie odtworzone Crime Valley sprzed kilku lat uderzało swoim specyficznym klimatem. Jedynie niebo zastąpiono ciemną plamą, niczym płachta rozłożona między budynkami. Pustka. Dookoła panowała cisza, której nie zmąciło nic, ani człowiek, ani zwierzę.

- Jack! O Boże, gdzie my jesteśmy?
- Sue... Nie wiem... Pamiętam tylko, że jechaliśmy autem i nagle straciłem panowanie nad kierownicą, a potem... a potem ciemność.
- Tato! Mamo! Ja się boję. Chcę do domu! - Chłopak rozpłakał się na dobre.
- Robercie nie becz! - Matka bezskutecznie próbowała opanować sytuację. - Uspokój się gówniarzu! - Histeria dziecka najwyraźniej udzieliła się mamusi.
- Zamknijcie się oboje do cholery! - Wydarł się Jack zapalając papierosa.
- Jest mi naprawdę bardzo, bardzo przykro... - Usłyszeli głos nad głową.

Na klapie kontenera na śmieci siedział mężczyzna w kaszkiecie na głowie i masce na oczach. Szaro brązowy garnitur ciasno opinał się na umięśnionym ciele, wystającym spod wąskiego płaszcza. W ręku trzymał bębenkowy rewolwer wycelowany w przerażoną trójkę. Kobieta zaczęła krzyczeć, a mężczyzna uklęknął na kolanach powtarzając w kółko „ja nie chcę umierać”. Chłopiec zamarł bez ruchu i beznamiętnie patrzył w przestrzeń.

- Błagajcie. - Powiedział niski, chrapliwy głos. Kobieta wciąż piszczała. Trwało to do tej właśnie chwili, bo jej „ukochany” strzelił ją w twarz na odlew.
- Zamknij się! Zamknij się suko!
- Ale... - Chlipała wycierając krew z kącika ust.
- Widzisz chłopcze. Musisz urodzić się na nowo, lub umrzeć. - Dodał zamaskowany zeskakując na ziemię. Robert nie poruszył się. - Błagajcie. - Spokojnie ponowił polecenie napastnik.
- Błagamy pana. Litości! - Prosili na klęczkach rodzice Roberta.
- Trzymaj. Załóż jej to. - Przestępca podał mały woreczek Jackowi. Trzęsące się dłonie wyjęły zawartość podarunku, którym okazał się naszyjnik z pereł. Chwila szamotania umieściła błyskotkę na szyi kobiety.
- Ty [ciach]! - Bob napadł na ojca, kopiąc go po nogach. - Tańczysz jak ci zagra! Nienawidzę cię! Nienawidzę!
- Dosyć tego! - Pierwszy raz zamaskowany pokazał jakieś emocje. - - -- Jesteście beznadziejni... - Ręka bandyty wystrzeliła w stronę Susan i chwyciła dopiero co założony naszyjnik. Perły rozprysły się po ulicy.
- Zostaw ją bydlaku! - Zawołał Jack.

Pistolet wystrzelił. Raz, drugi i trzeci. Każda z kuli przeznaczona dla mężczyzny, który w ostatnim momencie przypomniał sobie jak być mężem. Następne trzy trafiły we wciąż wrzeszczącą Sue. Małżeństwo upadło na ziemię wymachując konwulsyjnie kończynami. Wyglądało to jak makabryczna odmiana robienia orła na śniegu.



- Zobacz Robercie, to krwawe aniołki.

Chłopak klęczał w kałuży krwi. Nie krzyczał i nie płakał, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Totalny szok sparaliżował pyskatego wychowanka. Wyciągnął tylko ręce wzdłuż nóg w geście bezradności i przenosił wzrok z ojca na matkę.

- Nie martw się chłopcze. Ktoś na pewno się tobą zaopiekuje.

Morderca zniknął w zaułku pozostawiając samotnego sierotę.


Tajemnica skryta za płaszczem dobrotliwego poklepywania, wyjawiona być może, tylko na życzenie wypowiedziane w cieniu pierwszej wigilijnej gwiazdki. Konkurs przebierańców w czerwono białych kombinezonach. Maski powyjmowane z szafy, peleryny zrzucone z kołka, każda z rzeczy wędruje na półkę pragnień, dołożona do puli pożądań. Jedyne takie święto w roku. Prawda odmieniona, prawda wyciśnięta z mdłego koła, zjadającego własny ogon percepcji.

Panel zgasł i to na dobre, nie pomogły kolejne próby odpalenia. Zniecierpliwiony Tim Drake trzepnął pięścią w martwe urządzenie. Zadziałało przez kilka sekund i ponownie zgasło. Wyłączeniu towarzyszyło jednak głuche kliknięcie w rogu pokoju. Lampka umieszczona w pasie zamigotała i zgasła.

- No wprost cudownie. Będę szukał po omacku.


Batmobil wjechał do jaskini parkując na windzie, która jednak nie uniosła się automatycznie. Alfred wydał odpowiednią komendę i haki ze stalowymi linami wystrzeliły w górę. Pojazd rozpoczął powolną podróż na wyższe kondygnacje. „Oby nie było za późno” - powtarzał w myślach przyjaciel rodziny.

W alejce Crime Valey leżały dwa trupy, a pomiędzy nimi klęczał milczący chłopiec. Nagle cień mroczniejszy od nieba sfrunął z pobliskiego budynku, lądując tuż obok dzieciaka. Batman przyklęknął i niczym cichy anioł stróż zszokowanego malca objął go czule.

- Nie płacz Robercie. - Powiedział ciepło, okrywając chłopaka płaszczem.
- On zabił moich rodziców. - Wyszeptał drżącym głosem pogrążony w żałobie chłopiec.
- Wiem Robercie. Moich też zabił.
- Naprawdę?
- Tak Robercie. Trzęsiesz się. Zimno ci?
- Troszeczkę.
- Masz załóż to. - Batman wręczył chłopcu czerwono, zielono, żółty strój.
- Co oznacza to „R” na piersi?
- To „R” oznacza Robert oczywiście.
- Ale... skąd...
- Cisza. Już nadchodzi.
- Ale...

Olbrzymi nietoperz uniósł rękę do góry, z której coś wystrzeliło. Chwycił Roberta w pasie i obaj unieśli się do góry. Z oddali dobiegała muzyka „Last Christmas” zespołu Wham! i turkot nadjeżdżającego pojazdu. Wielkie sanie zatrzymały się tuż przy ciałach martwego małżeństwa.

- Ho ho ho! Co my tu mamy?! - Joker wyskoczył z wozu i złapał się za głowę. Opętańczy śmiech idealnie pasował do karykaturalnej gęby szaleńca. - Ktoś ubiegł samego świętego? Cóż za tupet!



Pochylił się nad zmarłymi. Dzwonki zadźwięczały przywołując pasażera zajętego czymś przy umarlakach. Wariat wskoczył do sań, które ruszyły już w dalszą drogę. Po kilkunastu metrach ponownie zatrzymały się, parkując przed żółtym prezentem o wysokości dwóch dorosłych mężczyzn, obwiązanym fiołkową wstążką.

- A to co takiego? - Joker podszedł do ogromnej paczki i pociągnął za kokardkę.

Z wewnątrz pakunku wyfrunęła różowa para i cztery ściany prezentu opadły, każda w swoją stronę. W środku, na krześle siedział Robin trzymający niepewnie ciężki pistolet. Tuż przed nim stał okrągły stolik, na którym leżał pokaźnej długości łom.

- Drogi chłopcze... czy my się przypadkiem nie znamy? - Joker chwiejnie zrobił dwa kroki w kierunku stolika.
- Na... nazywam się... - Zaczął odpowiadać.
- Poczekaj! - Klaun położył palec na swoich ustach robiąc kolejne dwa kroki. - Niech zgadnę! Czyż nie nazywasz się, aby przypadkiem Robin?
- Nazywam się Robert proszę pana.
- Hmm... Uderzające podobieństwo. No normalnie dałbym głowę. Zresztą co mi tam, masz nawet dwie!

Szaleniec obrócił się, ruszył w kierunku pojazdu, sięgnął do sań i rzucił czymś w kierunku chłopaka. Głowy Sue i Jacka poleciały pod stopy ich syna. Robert wrzasnął przeraźliwie, wszedł na krzesło i uniósł przed siebie pistolet, którego lufa opadała co chwilę. Nawet nie zauważył, że wciąż naciskał spust. Wreszcie z lufy wyskoczyła kolorowa chorągiewka z napisem „BANG! BANG!”. W tym czasie zielono włosy podszedł do stolika i chwycił za łom. Na widok znajomo wyglądającego pocisku zaśmiał się i ruszył do przodu, wprost na swą ofiarę. Robert sięgnął do tyłu i zza paska wyjął kolejny, tym razem mniejszy pistolet. Wycelował i strzelił. Kula rozszarpała ramię mordercy, co go tylko rozsierdziło. Na drugi strzał nie było już czasu. Łom, raz, za razem rozbijał kruche ciało młodzika. Czerwona miazga oblepiała całe nieruchome ciałko i narzędzie zbrodni. Joker poczuł jak ktoś chwyta go za szyję. Żelazny uścisk uniósł go w górę miażdżąc kręgi. Szara mgła zasłoniła widok nieszczęśnika spoczywającego pod jego stopami. Po chwili nastał mrok.




Alfred dotarłszy na piętro odszukał generator awaryjnego zasilania i choć z małymi kłopotami, to udało mu się go uruchomić. Blada czerwień rozświetliła rezydencję wyprowadzając pomieszczenia z kompletnego mroku do strefy półcieni. Kamerdyner dostawszy się do ukrytego przejścia, rozpoczął poszukiwania Timothy'ego.

Tim odnalazł wejście otwarte pod wpływem spięcia w panelu, umieszczonym w ramie łóżka. Po pewnym czasie błądzenia w nieznanym korytarzu, usłyszał uruchomienie jakiegoś urządzenia. Kilka sekund później, blade światło zapaliło się na końcu tunelu, gdzie jak się okazało znajdowała się mała jaskinia, będąca miniaturą tej na dole. Jedyną różnicą na pierwszy rzut oka, była długa szklana gablota stojąca tyłem do przybyłego chłopaka. Tim okrążył szafkę i podszedł by przyjrzeć się eksponatom. Ten najbliżej niego, został natychmiast podświetlony. Były to charakterystyczne zielone buty z czerwonymi sznurówkami. Na ich cholewkach umiejscowiony był wypchany mały ptaszek z blaszką przytwierdzoną do piersi. Na plakietce znajdował się napis: „Robin. Grudzień. 1...” i dalej przykurzony rok. Kiedy Tim przemierzył całą gablotę od początku do końca, sytuacja powtarzała się. Zmieniały się tylko daty, a na niektórych widniały rdzawe plamy krwi. W przeciwległym końcu jaskini coś łupnęło, co skłoniło chłopca by ruszył w tamtym kierunku. Po drodze chwycił jeszcze leżącą nieopodal latarkę.



Batman uklęknął nad martwym dzieckiem i chwycił za podartą koszulę z fragmentem emblematu. Wykrzyknął imię i zapłakał nad martwym Robertem, opłakując jednak nie jego, a wszystko to, co reprezentował kostium. Można by też powiedzieć, że zapłakał nad samym sobą.



Uniósł bezwładne zwłoki i ruszył w stronę najbliższego budynku. Kiedy nacisnął na wystającą cegłę, ściana poruszyła się odsłaniając wejście. W środku znajdowała się wanna, piec, szafa, trochę elektroniki i lodówka. Batman rozebrał chłopca i włożył nagie ciało do wanny, do której wcześniej napuścił wody. Strój Robina wrzucił do rozgrzanego pieca, pozostawiając jedynie buty, które umieścił w szklanym słoju. Umywszy ofiarę makabrycznej inscenizacji, wyjął nowy kostium z szafy i ubrał chłopca. Jego uwagę zwróciło czerwone alarmowe światło na jednym z komputerów.

- Komputer! - Ekrany uruchomiły się z cichym sykiem. - Pokaż ostatnie zapisy z rezydencji.

Na większości z nich pojawił się napis „awaria systemu”, ale kilka wyświetlało Alfreda wychodzącego z Batmobilu i Tima w pokoju Bruce'a. Nietoperz zaklął pod nosem, podniósł ciało chłopca i pospiesznie wyszedł z pokoju.




Robin odnalazł dźwignię umieszczoną na ścianie i pociągnął zdecydowanie w dół. Metalowa płyta uniosła się do góry, odsłaniając ciemną dziurę. Fetor uderzył prosto w nozdrza nastoletniego bohatera, pobudzając żołądek do natychmiastowego działania. W środku coś zawarczało. Tim włączył latarkę i wpuścił snop światła do wewnątrz czarnej dziury. Widok był przerażający i szokujący. W klitce niewiele większej niż kabina prysznicowa siedział skulony Bruce Wayne w poszarpanym i poplamionym stroju Batmana. Pozbawiona maski zarośnięta głowa postrzępionych włosów drgała w górę i w dół. Z zarośniętej twarzy kapała piana tworząc burą kałużę wymieszaną z kałem, moczem i wymiocinami. Bruce warczał jak dzikie, zaszczute zwierzę zasłaniając oczy przed dawno nie widzianym światłem. W rogu, poza fekaliami, leżały wymiętoszone buty, zniknęły gdzieś rękawice, bez których dostrzec można było powykręcane palce. Tim usłyszał przeładowywaną broń i odwrócił się by zobaczyć kto przybył do tajnego więzienia. Alfred dumnie kroczył z wycelowaną dwururką. Tak naprawdę trudno było ocenić czy celuje do Tima, czy też do osobnika znajdującego się w schowku.



- Paniczu Drake... To nie tak miało wyglądać...

Coś ryknęło za plecami chłopca i po chwili poczuł, że upada na ziemię. Padły dwa strzały, usłyszał skowyt i dwa ciężary gruchnęły ciężko o podłogę. Tim poczuł ból w boku, z którego obficie lała się krew. Spostrzegł, że nie ma latarki, ale coś przed nim, świeci prosto w sufit. Jęcząc z bólu, wstał by ocenić sytuację. Na podłodze leżeli Alfred i Bruce Wayne. Pierwszy z nich zastygł wpatrzony w snop światła wydobywający się z jego piersi, drugi krwawiąc z okolic szyjnych próbował wyartykułować jakieś słowa.

- On... go... wypuścił. Ja jestem B...

Nie zdążył dokończyć bo krew zalała mu gardło. Po chwili znieruchomiał na zawsze. Tim zapłakał i usiadł, po czym stracił przytomność. Obudziło go szarpnięcie i głos trzeszczącego telewizora. Leżał wtulony w Batmana, ale nie tego z komórki, tylko kogoś kto pachniał dokładnie jak jego opiekun. Nie wiedząc już co jest snem, co jawą, wlepił oczy w migający ekran. Dźwięk wysiadł, ale komunikat wiadomości przekazywano równocześnie za pomocą napisów w dole ekranu. Przez moment obraz zniknął, by po powrocie wyświetlić, że materiał jest przeznaczony wyłącznie dla dorosłego widza. Relacja na żywo przedstawiała policjantów krzątających się przed rozbitą fontanną. U jej podnóża coś leżało, natychmiast kamera zrobiła zbliżenie. Ciało chłopca w stroju Robina spoczywało u nóg policjanta. Tim zdrętwiał i wytrzeszczył oczy ze zdumienia.



- Przykro mi... - wyszeptał Batman.
- Bruce...
- Nie nazywam się Bruce... Jestem Batman.

Silne ramiona zamknęły się na głowie podopiecznego i mocno skręciły ją w prawą stronę.



Świąteczne kartki spadają niczym kolorowe płatki śniegu, tworząc żywą mozaikę absurdalnych konstelacji. W ciszy na kamieniu Romulus potrząsa martwym ciałem Abla wyszarpującego wnętrzności z wilczycy. Uczepiony groteski elf poszukuje umykającego worka z prezentami. Pod zamglonym oknem nagie kościotrupy śpiewają kolędę. Koniec opowieści jest zawsze początkiem nowego świata. Świętujmy więc narodziny.



Batman wszedł do pokoju zrzucając mokrą od potu maskę. Przystojna twarz Bruce'a Wayne'a wyrażała zadowolenie. Wskoczył na łóżko i natychmiast sięgnął po wypchany wór leżący obok na szafce nocnej. Ze środka wyciągnął pękatą paczuszkę kopert przewiązanych wstążką. Rozplątał węzełek i przebierając między kilkoma, wyciągnął najbardziej sztywną. W kopercie znajdował się list i zdjęcie..

„Drodzy chłopcy! Niestety jeszcze nie możemy wrócić do domu. Sprawy trochę się komplikują, ale nie ma co się martwić. Dom Chorego Dziecka jest prawie ukończony, ale to nasza ostatnia wizyta. Wysyłam wam zdjęcie Ricka w stroju elfiego pomocnika Mikołaja. Chłopczyk wygląda niezmiernie przystojnie w tych zielono, żółto, czerwonych kolorkach. Całuję. Mama. PS. Przesyłam bilet z okazji Świąt Bożego Narodzenia dla Alfreda.


niedziela, 29 grudnia 2013

Makabreska

Makabreska to ulubione medium tłumu. Niesmaczne pornograficzne macki chwytają za drgające czułki wypuszczone w poszukiwaniu ostatnich promieni nadziei. Mrok, który był przyjemną pierzynką oswajającą strach okazuje się tym, czym był od początku. Maska strachu obnaża ból nie do opanowania.

Wskazówki w świątecznej atmosferze, chociaż...

Kłębiący puch zatrzasnął wyznaczone drogi, kierując pionki ku niewiadomemu przeznaczeniu. Obrócone karty zniekształcają obrazy krzywymi odbiciami zwierciadeł. Puste obietnice, szlachetne wybory kryją wypaczone potrzeby i fobie nabrzmiałych wrzodów nieakceptacji. Maleńki chłopiec upada, wymiotując własnym lekarstwem, tuli w ramionach resztki rozsądku starczej utopii. Wszystko pozostaje grą, szaleństwem namacalnym bardziej niż zbieg okoliczności.

sobota, 28 grudnia 2013

Święta, święta i po świętach, ale nie wszędzie!

Ponure mury Arkham kryją w sobie jęki i ból niespełnionych pragnień. Jakże okrutna jest „Gwiazdka” szaleńców pogrążonych w majakach czterech ścian. Utkane z krwawej otchłani żądze spływają po bezlitosnych kratach tłumiących zew zakamarków wypaczonego jestestwa. Jedna po drugiej, cele odkrywają spazmatyczne pojękiwania wydobyte z sinych śladów na szyi, szkarłatnej dziury w brzuchu i korali z gałek ocznych.

czwartek, 12 grudnia 2013

Nowy wpis X-MEN.PL

X-MEN 11/1994 to wspaniałe starcie grupy mutantów z przeciwnikiem, który sprawił, że marzenie Xaviera nabrało militarnego wymiaru. Znawcy tematu już wiedzą o kogo chodzi. Tym razem to Shadow King namiesza w życiu naszych ulubieńców. Zapraszam do przeczytania opisu!


środa, 11 grudnia 2013

"Igrzyska Śmierci - W pierścieniu ognia" kilka słów o filmie

Pierwszy film obejrzałem kilka dni temu i zrobił na mnie takie sobie wrażenie. Ciekawy pomysł, ale słabo rozwinięty. Podobała mi się główna postać Katniss, rewelacyjny był Caeser Flickerman. Za mało niestety wyeksponowany prezydent Snow i w tej roli Donald Sutherland, ale to raczej wina historii na podstawie, której powstał film. Poprawnie przedstawieni Haymitch Abernathy i Effie Trinket. Zainteresował mnie też Cinna i jego kreacje, ale przez cały film miałem wrażenie, że w książce musi to być jeszcze bardziej pociągająca postać. Denerwowało mnie mało emocjonalne i przewidywalne latanie po lesie. Tanie chwyty w stylu uśmiercenia Rue. No nic, taka opowiastka dla młodzieży. Brakowało mi krwi i napięcia. Nie obawiałem się wcale o los głównej postaci, za to pragnąłem by wreszcie umarł Peeta Mellark, a Katniss wróciła do Gale'a Hawthorne'a. Nie było jednak tragicznie i obietnica, że kontynuacja jest lepsza, oraz dobre towarzystwo skusiły mnie do pójścia do kina. Wspomnę jeszcze o zdjęciach i ich naturalności, które czasami wydawały się być kręceniem z ręki, szczególnie w 12tym dystrykcie, co akurat mi odpowiadało. Przedstawienie odmienności swiatów to duży plus tej produkcji.


Część druga prowadzi nas dosyć długo po Tournee Zwycięzców, co jest dla mnie ogromnym plusem. Całkowicie porywają mnie plastyczne obrazy dystryktów i przedstawienie terroru Snowa. Bardzo smaczne i dobrze się trawi. Strasznie podoba mi się szczególnie 12ty kopalniany klimat. Nabiera walorów w zetknięciu z pstrokatą stolicą i telewizyjnym show.

Arena także na plus i przyznam się, ze gdy zobaczyłem "wodny start" zawodników to poczułem coś na kształt zaniepokojenia. Sam pomysł wystawienia weteranów też jest dobry i podnosi poprzeczkę szczególnie gdy widzimy wcześniej pokazane stany lękowe u dziewczyny, w czasie polowania, plus moczenie nocne itd...

Pomysł z zegarem jest już na serio dobrym rozbudowaniem klimatu i te wszystkie katastrofy spadające zawodnikom na głowy cieszą oko. Troszkę obniżyło loty spłukiwanie poparzeń po mgle w sadzawce, ale do wybaczenia.

Sojusznicy są nieźli. Duży skok w budowie rozgrywki dla głównej bohaterki. Inna perspektywa wprowadziła nowy rodzaj zagrożenia, a mianowicie - wewnętrzne. Dobre było zróżnicowanie tych osobników i ich talenty. Babcia do odstrzału jakoś niezbyt mnie przekonała, zbyt widoczny był jej koniec.

Jeśli już jesteśmy przy bohaterach filmu to Katniss nadal bardzo lubię i podoba mi się gra aktorki i jej uroda. Peeta Mellark okazał się być nawet znośny i wzbudził we mnie wreszcie coś na kształt sympatii. Gale Hawthorne to mały as tego filmu i podobała mi się jego akcja obronna, czekam na przewodnictwo w powstaniu. Wysoko notuję oczywiście świetnego Caesera Flickermana, choć w pierwszej odsłonie miał więcej do powiedzenia. Cinna - noż cholera wiedziałem, że go w końcu dupną, ale suknia ślubna genialna. Haymitch Abernathy - super postać i dostarczyła wiele uśmiechu, poziom do góry w stosunku do pierwszego występu. Effie Trinket zalicza za to spadek, ale to ze względu na pomysł na jej postać, a nie jak została odegrana. Plutarch Heavensbee to osoba, której postępowanie jest niestety zbyt widoczne, zbyt oczywiste, dokładnie wyrysowane według schematu i przywodzi na myśl całość odbioru jedynki. Prezydent Snow jest wyrachowanym bydlakiem i takiego Donald Sutherland odgrywa, ale ten aktor już jest dla mnie żywą legendą. Wyróżnić należy jeszcze dwie postacie: Beetee i Johanna Mason bo są fajne. Finnick Odair jakoś tak bez rewelacji. Podobał mi się za to Komandor Thread, w tej roli Patrick St. Esprit bo lubię sobie wyobrażać, co bym takiemu bydlakowi zrobił. Świetna kreacja.

Bardzo bym chciał zobaczyć ten film w wersji dla starszego widza, bo mógłby się stać czymś na kształt jeszcze ostrzejszego "Uciekiniera" z Arnoldem.

Ogromnym minusem tego filmu jest zakończenie, które praktycznie jest urwaniem filmu. Jakby ktoś wziął nożyczki i przeciął taśmę. Wiem, że będzie kolejna część, ale to niczego nie tłumaczy.

Film nie jest arcydziełem, nie można jednak powiedzieć żebym narzekał. Bardzo dobrze się bawiłem, a o to chyba chodzi. Nie zawsze musi to być ciężki produkt polskiego kina do ostrej rozkminki. W uproszczony sposób przemycony wątek totalitaryzmu, który wyniszcza zwykłych obywateli, a wzbogaca zepsutą elitę nie interesującą się losem szaraczków. Na szczycie piramidy znajduje się "ten zły" jasno określony, któremu właśnie zaczyna się palić grunt pod nogami. Terror zatacza coraz szersze kręgi i pogłębia się w swojej brutalności. Jeśli nie mamy chleba, dajmy im igrzyska przestaje funkcjonować gdy bohaterem zostaje potencjalna ofiara, a proste gesty rozbijają mur przemocy.

wtorek, 10 grudnia 2013

Newsy 21.11 - 10.12 2013: Mix informacji z Heroes Movies

"The Walking Dead" 4x09: Promo i Sneak peek

KaraThrace,2013-12-02 14:49:13

Uwaga na spoilery!

Punisher w fanowskiej produkcji

bartez,2013-11-27 21:08:13

Komediowa konwencja "Hunting Frank Castle"

"The Captain America: Winter Soldier": Wywiad z Frankiem Grillo

Moose, KT,2013-11-25 19:57:43

Wiele osób zadaje sobie pytanie. Czy zobaczymy zamaskowaną wersję tej postaci?

Nowy tajny projekt w realizacji od Stana Lee i byłego szefa Marvel Studios

Moose, KT,2013-11-27 18:49:22

Co tam chodzi dziadkowi po głowie?

"300: Rise of Empire" w nowym zwiastunie

darth_konio,2013-12-05 20:58:54

Nowy zwiastun filmu opartego na komiksie "Xerkxes"

Mini-Konkurs Weekendowy #26

KaraThrace,2013-11-22 00:59:37

Konkurs udało mi się wygrać. Nagrody są wspaniałe i czekają w kolejce do czytania.

"Thor: The Dark World" - newsy, zdjęcia i plakaty

Huntress, KT,2013-11-22 12:11:22

Notatki Selviga.

Michael Chiklis pracuje nad serialem "Pantheon"

Smolek,2013-11-22 14:43:42

Kolejny pomysł zaczerpnięty z komiksów!

Nowe materiały na HeroesMovies

bartez,2013-11-24 22:29:23

Tym razem są to materiały dotyczące serialu "Arrow" i "Superman TAS".

Simon Kinberg tworzy wspólne uniwersum dla Superbohaterów Fox'a

KaraThrace,2013-12-06 18:27:39

Wspólne przygody Fantastic Four i X-MEN? Ciekawe... ale czy możliwe?

Marvel potwierdza - Drew Goddard zajmie się miniserialem "Daredevill"

KaraThrace,2013-12-06 19:42:54

Kontrakt podpisany!


Newsy 21.11 - 10.12 2013: Agents of S.H.I.E.L.D.

"Agents of S.H.I.E.L.D.": Ranking oglądalności odcinka 1x08 - "The Well"

Smolek,2013-11-22 11:13:22

Pierwszy wzrost oglądalności!

"Agents of S.H.I.E.L.D.": Pierwszy, dwuczęściowy odcinek

Huntress, KT,2013-11-22 11:54:34

Najwyższy czas by rozruszać ten projekt.

"Agents of S.H.I.E.L.D." - Easter Eggs - odcinek 1x08 - "THE WELL"

gadek, KT,2013-11-22 22:11:51

Ciekawostki z 8 odcinka.

"Agents of S.H.I.E.L.D." - plany na kolejne lata plus króciutkie podsumowanie połowy sezonu pierwszego

KaraThrace,2013-11-25 16:04:16

Duże możliwości, ale małe szanse?

"Agents of S.H.I.E.L.D.": Ranking oglądalności odcinka 1x09 - "Repairs"

gadek, KT,2013-11-27 18:18:52

Gigantyczny skok oglądalności.

"Agents of S.H.I.E.L.D.":Opis i Promo odcinka 1x10 - "The Bridge"

gadek, KT,2013-11-27 18:58:01

Szokujące sekrety wychodzą na jaw!

"Agents of S.H.I.E.L.D." - w różny sposób porusza widzów

KaraThrace,2013-11-30 13:01:42

Kontrowersje wokół serialu.

"Agents of S.H.I.E.L.D." - Easter Eggs odcinek 1x09 - "REPAIRS"

gadek, KT,2013-11-30 17:37:32

Zastanawialiście się, a nie zaglądaliście? Oto przykład zawartości, autorstwa gadka!
Roxxon – Roxxon Energy jest firmą energetyczną, znaną ze swej waleczności i agresywności w wielu komiksach Marvela. Po raz pierwszy, pojawiła się ona w 1974 roku, kiedy to członkowie Serpent Squad porwali jej prezesa – Hough Jones’a w celu zyskania dostępu do ich sprzętu, mającego na celu pomóc im zbadać ostatni kontynent Lemouri. Kiedy Kapitan Ameryka uratował Jones’a, wyszło na jaw, że jest on połączony mentalnie z Serpent Crown – artefaktem ze świata obcych. Po pewnym czasie, Jones wraz z artefaktem i zasobami Roxxon podejmuje próbę przejęcia władzy nad Stanami Zjednoczonymi. Ponadto Roxxon zamieszana była również w śmierć rodziców Tony Stark’a oraz zatrudniła wielu superzłoczyńców do ochrony jej interesów. Nazwa „Roxxon” została wspomniana we wszystkich częściach filmowej trylogii „Iron Man”. W pierwszej części miało to miejsce podczas bitwy z Obidiah Stane, w drugiej podczas wyścigu F-1, który był przez nią sponsorowany, natomiast w trzeciej, podczas sceny z Mandarynem i na logu tankowca.

"Agents of S.H.I.E.L.D." - nowi agenci S.H.I.E.L.D.

KaraThrace,2013-12-06 14:33:03

Za ciosem. Nowe postacie, nowi agenci!

"Agents of S.H.I.E.L.D." - Sneak Peek - Odcinek 1x10 "The Bridge"

KaraThrace,2013-12-07 20:06:30

"Agents of S.H.I.E.L.D." - Jeffrey Bell o nowych i powracających postaciach oraz finale pół sezonu

KaraThrace,2013-12-10 21:03:16

Producent wykonawczy o serialu.

"Agents of S.H.I.E.L.D.": Sneak Peek #2 odcinka "The Bridge"

KaraThrace,2013-12-10 21:08:11