komiks.pl - "Doman"

7

Już „Chram na Lednicy” przyzwyczaił nas do mieszania w historii i chronologii przygód Domana. Album „W cieniu Światowida” pod tym względem jest podobny. Cofamy się do czasów sprzed poprzedniego numeru i mamy okazję zobaczyć porwanie syna Piasta. To już niestety ostatni numer przygód naszego dzielnego wojownika z plemienia Polan. Po raz kolejny towarzyszy nam uczucie, które mówi „szkoda niewykorzystanego potencjału”. Niestety rysunek często bywa uproszczony i tytułowa postać ląduje z ryjkiem Muminka zamiast twarzy. Zapraszam do zapoznania się z zakończeniem przygód naszego herosa.


Jak wspomniałem, na początku zaliczamy skok w czasie i lądujemy w gęstwinie gdzie młodzi chłopcy słuchają historii swojego ludu. Wśród uczniów znajduje się książęcy syn Ziemowit. Opowieść o Lechu, pierwszym władcy Polan przerywa napad obcokrajowców, którzy porywają dziedzica Piasta. Jeden z rannych obrońców dociera do grodu, ale pościg znajduje tylko umierających opiekunów.


W sali tronowej dochodzi do dyskusji nad organizacją grupy pościgowej. Wszystkie oczy skierowane są na księcia, od którego oczekują dobrej rady. Ten, wysyła Domana do Wizuna po wskazówki. Dowodzący książęcą drużyną obiecuje odnaleźć następcę. Spotkanie u Wizuna określa kierunek poszukiwań, a są nim Wineta i Arkona. Wróż mówi coś jeszcze o Światowidzie i jego czterech obliczach, które czczą w potężnym grodzie, do którego trzeba się udać, wedle lotu spadającej gwiazdy.

Potem mamy wizję kiedy Doman widzi mury Winety, a na niebie objawia się potężne bóstwo o imieniu Trygław. Ma on na celu powstrzymanie poszukiwań bo doprowadzić mają do śmierci samego Światowida, czego znowu dokonać ma germański topór. Oczywistym jest, że ścigający porywaczy mężczyzna odmawia, za co dostaje harpunem/piorunem, lub czymś takim i wpada w morska toń. Na brzeg wyrzucają go fale popychane przez nimfy wodne. W taki oto sposób połączono dwie historie, które po przymknięciu oczu tworzą jedność.

Wyrzuconego na plażę Domana znajduje wąsacz o przyjaznej twarzy, każący wołać na siebie Sambor. Losy obu panów są podobne, bowiem nowy znajomy poszukuje swoich braci, których Niemcy wywieźli na Arkonę. Towarzysze wynajmują łódź, która dostarcza ich do grodu, jeszcze przed pełnią księżyca (w domyśle – było to istotne).


Na miejscu dowiadujemy się skąd był ten pośpiech. Otóż w czasie księżycowej pełni władca Arkony, Rugiewit składa Światowidowi ofiarę. Nie czekając, aż będzie za późno obaj śmiałkowie ruszają przed oblicze władcy i przedstawiają mu swoją sprawę. Rugiewit udaje, że o niczym nie wie, ale przyjaciele nie dowierzają mu i postanawiają pozostać na ceremonii ofiarnej.

Kiedy pojawia się księżyc w pełni i zaczynają obchody święta, na plac przychodzą Niemcy i ofiara przeznaczona na zabicie. Sambor rozpoznaje chłopca ze swojej wioski i rusza by go oswobodzić. Niestety natychmiast zostaje uśmiercony. Doman, który nie zdążył zareagować na czas, żąda wydania Ziemowita. Rugiewit ma trudny orzech do zgryzienia bo nie chce urazić zarówno Niemców, jak i Polan. Saxo, przedstawiciel porywaczy, tłumaczy, że więźnia wykupił w Winecie i przeznaczył go na ofiarę Odynowi. Zajście może rozwiązać wyłącznie pojedynek.


Uzbrojony w topór, a chroniony przez hełm i tarczę Saxo nieuczciwie zaczyna walkę. Ma jednak pecha, albo bogowie żądali sprawiedliwości, bowiem trafia w jedno z obliczy Światowida. Doman wykorzystuje okazję i przebija ciało okrutnego wojownika. W momencie tryumfu bohatera, odpada naruszona przez topór, jedna z twarzy Światowida. Po chwili Germanie przyprowadzają brańców, a uśmiechnięty Ziemowit wpada w uścisk wybawcy.


Tym samym kończymy przygody Domana, które przybliżyły, bądź przypomniały nam ten kawałek dzieciństwa, o którym czasem w codziennym życiu się zapomina. Nasze legendy, echa z przeszłości są na tyle bogate, że stanowią bardzo dobry materiał wyjściowy do kolejnych opowieści. Czy warto? Jak najbardziej, co pokazuje nam, chęć z jaką młodsze pokolenie sięga do tych samych rzeczy jakie niegdyś bawiły nas samych. Pomijam tą część, która sięga po inne rzeczy...




6

„Rogi Odyna” wprowadzają do naszych polańskich korzeni, władców mórz i oceanów, czyli groźnych Wikingów. Plotki głoszą, że to ponoć oni stoją za utworzeniem naszej państwowości. Gdzieś tam na północy znajdują ślady należące do przedstawicieli nieustraszonych wojowników. Troszkę liźniemy ich kultury i wierzeń i zobaczymy dlaczego Wikingowie zyskali taką sławę.



Doman w przebraniu, z opaską na oku dociera do Winety, legendarnego portu gdzie poszukuje porwanego przez Wikingów piastowego syna – Ziemowita. Przez to bogate miasto przerzucani są niewolnicy, na których handlu wzbogacają się zamorscy przybysze. Widząc okrutne traktowanie ludzi, Doman chwyta nadzorcę i ciska nim o ziemię. Całość zajścia imponuje jednonogiemu wojownikowi, który przerywa starcie. Prawy czyn zauważa także Dziwożona, wyglądająca jak niebiesko skóra syrenka. Cóż... ponoć dziwożony to demony porywające dzieci z kołysek, ale ta mogła być inna. Co by nie było zwraca się do swej matki Dziwny i rzuca klątwę. Albo Doman przywróci sprawiedliwość, albo wody zaleją Winetę.



Osobą przerywającą walkę okazuje się być Eryk Beznogi, krwawy zdobywca Winety. To prawdopodobnie on przetrzymuje Ziemowita. Doman próbuje wkupić się w łaski Eryka pochlebstwami i to z niezłym skutkiem, wręcz idealnym dla jego misji. Dostaje się do wieży, gdzie przetrzymywani są niewolnicy.



Dni mijały na przeszukiwaniu lochów, ale niestety na próżno. Jedyne co odkrył to składanie ofiar z ludzi ku czci Trygławowi. Ponownie oburzyła się Dziwożona i zapowiedziała niechybny upadek miasta portowego. Kolejnego dnia nasz znajomy strażnik dostaje nakaz pilnowania nowego miejsca. Kiedy wyrusza na przeszpiegi wpada w zastawioną pułapkę. Na szczęście umiejętność walki i spryt pomagają Domanowi uciec z opresji. 



Kiedy Polanin odpoczywa nad wodami, pojawia się Dziwożona, córka wód Dziwny, która zapowiada, iż droga do odzyskania Ziemowita nie będzie łatwa. Powtarza mu też przepowiednię i ofiarowuje dar, jakim są Cudowne Rogi Odyna, czyli na nasze „taki hełm”. Z takim nakryciem głowy i z pięknym orzełkiem na klacie Doman wraca do Winety. Natychmiast zasypują go propozycjami wymiany. Doman chce tylko jednej rzeczy: walczyć, a w przypadku wygranej otrzymać Ziemowita. 



Eryk podejmuje wyzwanie, ale na wszelki wypadek każe swojemu sługusowi coś zrobić z niewolnikiem. Po chwili wrogowie stają naprzeciw siebie i przyprowadzony zostaje więzień z workiem na głowie. Walkę wygrywa Doman, ale kiedy zrywa worek z głowy brańca, okazuje się on być zupełnie kimś innym. Mężczyzna wzywa pomsty Dziwny, która to wysłuchuje bohatera natychmiast i wypełnia zapowiedzianą obietnicę. Fale rozbijają mury Winety i pogrążają miasto w odmętach, a nieprzytomnego Domana wyrzucają na brzeg.




Fajna historyjka i szkoda, że tak krótka. Chciałoby się, aby objętość Domana była chociaż dwukrotnie większa. Niestety, mimo zapowiedzianych wielu przygód przed odnalezieniem Ziemowita czeka nas tylko jeden numer. Ponownie mamy przyjemną grafikę, a Doman w rogach Odyna wygląda imponująco. Fabuła jest całkiem niezła, ale jak zwykle kuleją dialogi. Pozytywnie wypadają postacie. Główny bohater, Eryk Beznogi i Dziwożona bardzo ładnie narysowani.

5

Okładka albumu „Krzyk orła”, podobnie jak jego zawartość budziła moją wyobraźnię do kreowania światów, w których bohaterowie przeżywali kolejne wspaniałe przygody. W tym albumie tak wszystko jest ułożone, że po prostu cieszy oko i wciąga w to odległe w czasie miejsce. Kolory, rysunek (szczególnie twarzy), drobne detaliki, te wspaniałe ostrza w kształcie liści, przyczyniają się do pozytywnego odbioru całości. Jak czytacie, wizualnie jest nieźle, ale co z fabułą?



Doman ucina sobie drzemkę w lesie, z którego to snu budzą go zbliżający się przybysze. Wędrowcami w dziwnych kapeluszach, które to niegdyś wydawały mi się być aureolami okazują się znajomi z postrzyżyn u Piasta – Morawianie. Mężczyźni rozprawiają na temat Boga , który jest jeden, co nie do końca podoba się słuchaczowi. Poza zderzeniem Prawdy Objawionej z pogańskimi wierzeniami, dochodzi do niechęci ze względu na Niemców, krwawo szerzących nową wiarę. Krótko mówiąc sąsiedzkie animozje nie sprzyjają krzewieniu chrześcijaństwa. Niestety wykorzystywano religię do podboju okolicznych ziem.



Polanie niezbyt radzą sobie z wyborem nowego władcy po uśmierceniu Popiela. Dochodzi do tarć między frakcjami Myszków i Leszków. Rozmowy przeradzają się w burdy, a rozwiązania ciągle nie widać. Taka sytuacja przeciąga się aż do żniw. Po zebraniu z pól do ludu powraca wróż Wizun. Ze swojej pielgrzymki po świętych miejscach przynosi dobrą radę. Zebrany lud powinien wybrać na „książęcy stolec” (ja tego nie wymyśliłem...) człowieka skromnego i mądrego, którego głos orła zwycięstwo nad wrogiem ogłosi. Podniosłą wróżbę przerywa jeździec ogłaszający najazd synów Popiela prowadzących Niemców, którzy krwawo kroczą przez bezpańskie ziemie.


Okrutne poczynania najeźdźców obserwują Kos z Domanem ukryci w listowiu. Kiedy napataczają się na zwiad nieprzyjaciela, nasz odważny młodzieniec wysyła przyjaciela po ludzi do pomocy. Sam ciska nożem z ostrzem w kształcie liścia w marudera, który szedł wprost na niego. Zakrada się bliżej pozostałych i skacząc z drzewa niczym Tarzan, krzykiem orła daje znak do ataku. Krzyk orła zapisuje się tak: IIOORRAAB. Dochodzi do starcia, które kończy się zwycięsko dla oddziału Polan. Poza wiadomymi łupami udaje się schwytać jeńców, wśród których znajduje się znany nam z „Władcy myszy” kupiec Hengo. Rudzielec błaga o łaskę i Doman bierze go pod swoje skrzydła.

Tygodnie mijają, a starszyzna wciąż nie może dokonać wyboru nowego władcy. Piast, którego nagabują nie chce stawić się na obradach by pomóc w wyborze. Na pomoc przychodzą Morawianie, nazywani już tym razem przyjaciółmi. Usłyszawszy wymogi, jakie ma spełniać nowy książę wskazują Piasta. Cała grupa udaje się do skromnego i prostego człowieka, który przekonywany na tysiąc sposobów ulega namowom. Piast zostaje księciem, a Myszko staje na czele wojsk.


Doman ciągnie kupca za język i dowiaduje się o cudach i bogactwach niemieckiej ziemi. Hengo kusi swojego nowego pana zyskami, jakie by miał przystępując do synów Popiela. Doman wskazując na słabe wynagrodzenie i zawiedzenie faktem, że dowodzi książęcą drużyną, a Myszko całym wojskiem, udaje, że przystaje na zdradę w odpowiednim czasie. O swoim wybiegu informuje nowego księcia i dowódcę.

Nazajutrz (swoją drogą mogło to trochę potrwać) Hengo przyprowadza Domana do Niemców. W obozie dochodzi do targów i ustaleń. Doman otrzymuje pierścień jako przypomnienie dobicia targów. Sam zobowiązuje się zdjąć straż z grobli, przez którą ma się przedzierać jedna z grup uderzeniowych najeźdźców. Znakiem ma być krzyk orła. Po powrocie wywiadowca zdaje sprawę na temat sił i postanowień wroga. Pojawiają się jak zwykle przy takich okazjach, głosy o ugodzie.


Dochodzi do śmiertelnego starcia. W kluczowym momencie, Doman usuwa ludzi z grobli, każąc im rozejść się na boki. Kiedy zauważa wrogich żołnierzy wydaje krzyk orła, upewniając ich o dotrzymanej obietnicy, daje równocześnie znać ludziom księcia, że pułapka zatrzasnęła się. Niemcy giną od broni piastowskich rycerzy, a ci którzy próbowali haniebnej ucieczki wpadają w bagienną otchłań. Piast w podziękowaniu za zasługi sprytnemu wojownikowi, a także, aby wróg zapamiętał sobie krzyk orła, na pamiątkę, znak białego ptaka mają nosić Polanie na tarczy.



Historia nie jest znowu wybitną intrygą o zawrotnych zwrotach akcji, ale jak na taki format, trzeba przyznać, że uzyskano wszystko. Jest walka, jest polityka i sprytny bohater. Bardzo fajna książeczka, która do dziś sprawia mi radość z kartkowania.

4

Przed nami kontynuacja przygód Domana. Dziwny zabieg komiksowy, który niejako uzupełnia poprzednią część. „Chram na Lednicy” mocno miesza w chronologii wydarzeń. Akcja komiksu dzieje się przed „Władcą myszy” ale kończy po następnym numerze pod tytułem „Krzyk orła”. Takie małe zamieszanie, które ma na celu wplatanie kolejnych elementów ze „Starej Baśni” Kraszewskiego, jak i wrzucenie wątku miłosnego w życie naszego bohatera.



Wisz wiedząc o knowaniach i okrucieństwie Popiela już wcześniej zaczął interesować się bezpieczeństwem ludu. Na postrzyżynach u Piasta planuje prowadzić rozmowy z okolicznymi sąsiadami w celu ustalenia wspólnej linii obrony. Zabiera ze sobą córkę Dziwonę i udaje się na uroczystość. Na miejscu zastaje Myszka, który wraz z Piastem potwierdzają obawy względem nadchodzących wydarzeń. Wreszcie przybywa Doman prowadzący dwóch gości. Okazuje się, że są to dwaj głosiciele Chrystusa , a przybywają z Moraw. Goście skarżą się na traktowanie z jakim spotkali się odwiedzając Popiela. Piast choć podkreśla, że nie akceptuje tego co pochodzi od Niemców, wita i przyjmuje przybyłych jak najlepszych przyjaciół. Dyskusje polityczne zostają przerwane przez gospodarza, który chce by zajęto się tym, po co wszyscy przyszli. Przedstawia wpierw swojego nieszczęsnego syna, niewidomego od roku. Z pomocą przychodzą przybysze z Moraw, wręczając specjalną maść z „wielkiej ryby”. W zamian za to zostają drużbami i w czasie uroczystości nadają imię chłopcu, mianując go Ziemowidem. Po obrzędach czas na zabawę, kiedy to Doman uderza w konkury do córki Wisza. Sprawa niełatwa, bo Dziwona przeznaczona jest bogom i na co dzień chadza na uroczyska upiorne oddając cześć duchom i innym poczwarom pogańskim.


Następuje przyspieszenie akcji i wydarzenia mkną jak szalone. Ziemowid w dniu wyjazdu chrześcijańskich wędrowców odzyskuje wzrok, a zaraz potem Wisz ginie z ręki Smerdy wysłanego przez Popiela. Doman na pogrzebie rozmawia z Wiszowym synem na temat zebrania wojska, ale wciska też prywatę i próbuje wymóc darowanie mu Dziwony. Na to jej brat przystać nie chce, ze względu na jej zobowiązania. Nasz prawy do tej pory młodzieniec grozi, że weźmie dziewczynę siłą. Mężczyźni rozstaja się w gniewie.

Mimo wszystko, brat usiłuje nakłonić siostrę by uległa kochającemu ją chłopcu. Ta pozostaje wierna swojemu wcześniejszemu postanowieniu i nie kryjąc żalu ucieka do lasu, by wypłakać swój gniew i bezradność. Jej samotne łkanie przerywa czarownica Jarucha. Wiedźma wieszczy i zabrania pięknej młódce iść na obchody Święta Kupały, gdzie przyszłość zasnuta jest krwią.


Doman zastanawiając się nad dalszymi ruchami względem Popiela, obserwuje okolicę. Kiedy zauważa jeźdźca należącego do książęcej drużyny, okazuje się nim być jego przyjaciel Kos. Ostrzega on Domana o tym, że wysłano za nim zbrojnych, po tym jak stanął w obronie zamordowanego już starca. Doman udaje się na więc i prosi by przyjaciel wyszpiegował gdzie Dziwona świętuje Noc Kupały.

Harce przy ogniu trwają na dobre kiedy dwóch młodych mężczyzn przyczaja się w gęstwinie. Kos dostaje instrukcje by w odpowiednim momencie podstawił konie. Dziwona imprezuje z kwiatem polańskiego ludu, kiedy pojawia się Jarucha i ponownie głosi złowrogie przestrogi. Długo nie musimy czekać by ujrzeć rozpędzonego konia, którego dosiada Doman. Młodzieniec porywa młódkę poświęconą bogom i ucieka w knieje. W ślad za nim, rusza uzbrojony pościg. Przerażona i zdezorientowana piękność chwyta za sztylet i wbija go w pierś porywczego kochasia. Sama postanawia schronić się w świątyni na Lednicy.



Pokrętne bywają ludzkie losy. Kos znajduje ciało umierającego przyjaciela i zanosi go do Jaruchy. Czarownica udziela pierwszej pomocy (pewnie kurs jakowyś ukończyła) i wysyła rannego do wróża Wizuna przebywającego na Wyspie Lednickiej. Dochodzi do spotkania niedoszłych kochanków. Dziwona opiekuje się człowiekiem, którego prawie uśmierciła, a ten odzyskawszy przytomność od razu składa matrymonialną propozycję. Napalony strasznie jak widać i nic nie jest w stanie odwieść go od podjętego postanowienia.

Doman dochodzi do zdrowia, a na pocieszenie dostaje od wróża święte ostrza w kształcie liścia. Wizun poleca przywróconemu do życia chłopakowi by wsławił się w walce, czym przysłuży się ludowi, a przy okazji serce dziewki odmienić może.

Następnie widzimy slajdy z „Krzyku orła”, których nie opiszę, by nie zdradzać fabuły. Nadmienię tylko, że podobnie jak w ataku na Popiela, Doman wykazał się szczególnym męstwem. Nowo mianowany władca Polan wysyła wojownika z rannymi na Lednicę. Zasięgnąwszy języka, dzielny żołnierz dowiaduje się, że złożywszy bóstwom ofiarę, dziewki od chramu brano. Wieczorową porą Dziwona spaceruje z naczyniem na ramieniu (pewnie się pić komuś zachciało) i jest to wspaniała okazja dla naszego chwata. Dziewczę ląduje w łódce, którą z kochankiem płyną do brata prosić o błogosławieństwo. Stary Wizun podglądacz łypie okiem zza winkla na podążająca w dal parę i oddaje ich los w ręce Światowida.


Tym razem bohater serii rodzinnego fantasy jawi nam się jako nieokiełznany buhaj, dążący po trupach (w tym swoim własnym) do celu. Czytałem ten numer później niż pozostałe i trochę gubiłem się w tym ukazywaniu wydarzeń pomiędzy. Jak na tak niewielką ilość stron, trochę szkoda, że nie skupiono się na czymś innym, niż umieszczanie retrospekcji. Album powstał i został wydany po wspomnianych historiach o Popielu i starciu z Niemcami, o którym więcej przy okazji kolejnego opisu.



3

Doman: Władca myszy” to jeden z najbardziej zmaltretowanych komiksów w mojej kolekcji, rzecz jasna, zaraz po posklejanym „Krzyku orła”, które to wędrowały ze mną prawie w każde miejsce. Już po okładce poznacie, że minęło parę lat a nasz heros zmężniał i jak głosi okładka, doskonale wpasował się w: „Pastisz heroic fantasy wg Starej Baśni Kraszewskiego”. Tytułowa postać to blond włosa, słowiańska odmiana Conana stworzonego przez Roberta E. Howarda.



Opowieść zaczyna się słowami: „Było to 1000 albo i więcej lat temu... W dworzyszczu starego Wisza pojawił się niemiecki kupiec...”

Kupiec nazywany Hengo przywiózł bogate towary, na które łakomie patrzą zarówno zgromadzeni mężczyźni, jak i kobiety. Doman otrzymuje wspaniały miecz, w momencie gdy do środka wpada chłopak obwieszczający przybycie książęcego sługusa – Smerdy. Odrażający osiłek zobaczywszy przybysza nakazuje go zaaresztować za szpiegostwo. Smerda przybywa przede wszystkim, by na rozkaz księcia, zabrać człowieka do służby na dworze. Wybór Wisza pada na Domana, który natychmiast protestuje, ale milknie gdyż działanie starca jest celowe. Starszy grodu ufa młodzieńcowi bardziej niż synom, a widać, że Popielowi coraz bliżej do Niemców i trzeba się dowiedzieć co w trawie piszczy.



W grodzie Popiela panuje istne szaleństwo, w którym ludzie mordują się nawzajem, a wszystko ku radości władcy. Okazuje się, że to buntownicy zostali wyrżnięci, a ich ciała lądują w Gople. Doman dostaje się na ucztę gdzie spotyka starego przyjaciela. Ten zapoznaje go z sytuacją, jaką zastanie w tym żmijowym gnieździe. Szpiegujący wysłannik Wisza podpatruje zniewolonego kupca, który tak naprawdę jest posłańcem ojca księżnej. Niemiecki władca opiekujący się wnukami, szykuje wojsko by dokonać krwawego wejścia i rabunku sąsiednich ziem. Księżna obiecuje, że powiadomi ojca przez Smerdę, kiedy zajdzie potrzeba wsparcia spoza granic.



Doman wraca do domu i donosi Wiszowi o niebezpieczeństwie, które się zbliża szybciej niż myśleli. Wisz wysyła wiadomość do starszyzny by zebrali się na wiecu i omówili zaistniałą sytuację. Ruchy do jakich dochodzi , dochodzą do uszu księcia, który nakazuje schwytać prowodyra buntu. Doman ponownie przekazuje informację, ale tym razem zostaje by bronić dworu.

Nad ranem Smerda przyjeżdża na czele zbrojnych by pojmać Wisza. Utarczki słowne kończą się ciosem wymierzonym przez Smerdę. Włócznia wbija się w pierś starca, a wokół dochodzi do walk. Łotr ratuje się ucieczką. Muszę przyznać, że zawsze bardzo przeżywałem ten moment, a Smerda stał się w moich oczach uosobieniem nieprawości.



Ostatnią wolą umierającego jest by Doman rozwiesił na wiecu zakrwawioną koszulę. Obrady kończą się wybraniem Myszka na wodza, który poprowadzi wojsko na Kruszwicę.

Popiel szykuje obronę, ale jego żmijowata małżonka sączy jad, gdyż obawia się reakcji stryjów. Cudowne małżeństwo dochodzi do wniosku, że albo ich przekonają, albo otrują. Od słów do czynów. Stryjowie przybyli na wyprawioną na ich cześć ucztę myślą, że są nad wyraz sprytni. W obawie o swój los, na pytanie księcia o ich postawę względem nadchodzącego konfliktu odpowiadają, że pozostaną neutralni. Są do bólu szczerzy i niestety nie wpasowują się w kanon poprawności politycznej Popiela. Księżna Brunhilda „doprawia” miód pitny i na prośbę małżonka częstuje nim stryjów, oczywiście ze skutkiem śmiertelnym.

Ponieważ kmiecie nie chcą się ukorzyć, Popiel wysyła Smerdę do Sasów, który nieboraczek ma pecha, bowiem wokół książęcego grodu krąży jak sęp, żądny zemsty Doman. Smerda zostaje przesłuchany i bardzo szybko śpiewa o wszystkich planach. Trochę to nielogiczne, ale Doman darowuje mu życie, bo nie chce się splamić krwią plugawego niewolnika. Szkoda, bo ja w myślach gnojka wypatroszyłem na milion sposobów.



Zapłonęły wici - ogniste zwiastuny wojny..”

Bitwa zaczyna się o świcie a wojska dowodzone przez Myszków licznie oblegają znienawidzone palisady, kryjące okrutnego władcę. Ciężko się przebić przez dobrze wyszkoloną obsadę wałów. Szczególną zaciętością w obronie wyróżnia się potężne chłopisko z toporem, na którego sposób znajduje dzielny bohater naszego komiksu. Książę i jego małżonka ochraniani przez wierną drużynę widząc mrowie ludzi wdzierających się do środka, ratują życie chroniąc się w wieży. Ostatni bastion jest niesamowicie trudny do zdobycia i po tygodniu napastnicy przerywają oblężenie, decydując się na wzięcie wrogów głodem. Po trzech tygodniach od rozpoczęcia walk, Doman obserwujący krążące wokół wieży ptactwo, postanawia sprawdzić czy przypadkiem jej mieszkańcy nie pomarli. Wewnątrz wokół nieruchomych ciał kłębią się masy myszy.

Słuchajcie Polanie!! Myszkowie zjedli Popiela!”



Bardzo lubię tą interpretację legendy o Popielu i gryzoniach. Trzeba przyznać, że mimo kilku niedociągnięć rysunki cieszą oko. Historia znana i lubiana. Uważam, że powinna być utrwalana po dziś dzień, jako pokazywanie, że zbrodnia nie popłaca i kiedyś przyjdzie ponieść jej konsekwencje. Jasno określone zło jest odrażające i nikt nie ma wątpliwości jaka postawa jest niewłaściwa. Nie ma w komiksie żadnego przemycania głupot i w sposób przystępny, choć bardzo skrótowy zaznajamiamy się z fragmentem naszej kultury i literatury. Swoja drogą polecam wszystkim „Starą Baśń” (książkę – nie film) i pozostałe dzieła Kraszewskiego.

2

Doman „Księżniczka Wanda” to chyba najsłabszy tom z serii o blond bohaterze. Może jeszcze retrospekcyjny „Chram na Lednicy” może mu dorównać. Zacznę od wad, ale zaznaczam, że akurat ten numer mam z wydawnictwa Orbita. Rysunki są jakby uproszczone co najbardziej uwidacznia się w pucułowatych twarzach postaci. Blade kolory nie pomagają, a matowy papier, w porównaniu ze starszym wydaniem na połysku już od wstępu denerwuje.

Sama historia opiera się na legendzie o Wandzie co nie chciała Niemca. Wersja poszerzona o młodego przedstawiciela Polan. Sam Doman rolę ma taką sobie. W porównaniu do pokonania smoka spod Wawelu to zalicza duży spadek. Bądźmy szczerzy, cóż może się równać z zabiciem smoka? Nadeszła pora na opowieść.



Historia dzieje się niewiele później w stosunku do poprzedniego tomu. Po stracie obu synów, książę Krak ciężko choruje, a jego dni są policzone. Doman w tym czasie ciągle przebywa u Skuby, a do grodu ściągają wojewodowie: Walgierz i Wisław określany jako „pyszałkowaty nieco”. Przybywają na czas bo Krak umiera pogrążając w żałobie cały lud, który był oddany dobremu władcy. Mieszkańcy usypali swojemu panu ogromną mogiłę. Doman pocieszał księżniczkę Wandę, ale nie tak jak myślicie. Może był za młody, a może po prostu tego nie pokazano. W czasach obecnych pewnie by to wyglądało w inny sposób.



Mijały miesiące, w których Doman bardzo wydoroślał, może coś jednak było... Wieści o wydarzeniach z Krakowa docierały w odlegle miejsca, a przekazywane były przez najlepszych plotkarzy, czyli kupców. Księżniczka pogrążona w rozpaczy opłakiwała ojca. Na pomoc przyszedł Doman i Walgierz, którzy wyrwali ją na polowanie, by powróciła do dawnych zwyczajów.

Na polowaniu, nasz mały zalotnik ubił żubra, którego skóra od tej pory miała zdobić komnatę Wandy. Coś się kroiło, gdyby tylko nie ta różnica stanu i wieku. Gdyby Doman pomyślał i zamiast smoczej skóry wybrał inną nagrodę... Sielankę przerywają płomienie i wieści o przybyciu Niemców. Przykro mi przyjaciele zza Odry, ale nasze kontakty już od dawien dawna wyglądały marnie.

Wanda rozsyła posłańców z wiciami. Walgierz Wdały zostaje wybrany na obrońcę grodu, a wojewodę Wisława wysłano by wyruszył na podjazd. Doman zostaje przewodnikiem.

Wisław nie należy do rozgarniętych i robi wszystko by zostać zauważonym, a to gębę rozwiera, a to ogniem przyświeci. Po drodze znajdują mnóstwo śladów niemieckiej, zbójeckiej eskapady. Nasz blondasek bierze sprawę w swoje ręce i wybiera się na zwiad. Nocą w lesie napotyka wrogą straż przednią, która podąża do przodu przy pomocy brańca. Dwie strzały z łuku zdejmują uzbrojonych po zęby najeźdźców. Więzień ucieka, ale nagle pojawia się reszta żołnierzy, którzy natychmiast rozpoczynają pościg za uciekinierami. Doman wpada do obozu wszczynając alarm i nawołując do odwrotu na bagna. Wisław wrzeszczy, przypominając o swoim dowództwie i w tym momencie dostaje strzałą w pierś.



Trójka mężczyzn z nieprzytomnym Wisławem przedziera się przez bagna by ostrzec gród przed ciężkozbrojnym Niemcem. Kiedy docierają na miejsce, możemy zaobserwować prace fortyfikacyjne w Krakowie. Dochodzi do zwycięskiej dla Wiślan bitwy. Nastroje są marne bo wielu dobrych ludzi poległo, a starli się nie z całą armią, lecz z podjazdem. Co będzie gdy wróg większą siłą nadciągnie?



Minął rok. Do grodu przybywają kupcy z towarami i plotkami. Opowiadają, że nawet w odległych miejscach gadają o urodzie Wandy i chęci ożenku z nią. Oczywiście ożenek jest nie tylko z powodu pięknej buźki, lecz by zagarnąć ziemie. Podczas gdy księżniczka ogląda bogate towary przybywają niemieccy posłowie. Przybywają w ogromnym przepychu, a przynoszą dary i propozycję od sławnego rycerza Rytygiera. Propozycję ożenku i zamieszkania w jego wielkim grodzie z kamienia. Na znak panowania księcia Rytgiera w krakowskim grodzie ma osiąść niemiecki wojewoda z drużyną. Ohydna oferta spotyka się ze wzburzeniem i strachem mieszkańców. Na szczęście dobra i mądra księżniczka odmawia oddania swej ręki i ludu we władanie Niemca. Kupcy rozsiewają plotki o olbrzymiej armii Rytgiera, który siłą weźmie sobie małżonkę.



Wanda przez kilka dni rozmyślała jak zaradzić tej trudnej sytuacji. Nie wpuszczała nikogo do swej komnaty, aż pewnego dnia wpada na pomysł, że gdyby jej nie było to Niemiecki rycerz odpuści. W towarzystwie służących wybiera się na skarpę nad Wisłą. Zrzuca ozdoby, pozostawiając jedynie kwietny wianek i rzuca się w rzeczne odmęty. Legenda o poświęceniu księżniczki przetrwała do dzisiaj. Koniec.



Prawdę powiedziawszy to nigdy jakoś nie rozumiałem tej opowieści. Dlaczego rycerz miałby odpuścić. Naturalnym byłoby, że zdobędzie dużo słabszy gród. Wściekły na postępowanie Wandy, którą pragnął posiąść, wybiera się by zrównać z ziemią osamotnionych Wiślan. Jedyne co przychodzi mi do głowy to, że jego wyłącznym celem była uroda księżniczki. Mocno naciągane – prawda? Legenda pozostała i jeżeli faktycznie jest w tym ziarnko prawdy to poświęcenie wywarło wrażenie i zamierzony skutek. Legenda podsyca niechęć do naszych sąsiadów przez wszystkie pokolenia. Przypuszczam, że podobną historyjkę znajdziemy za Odrą.

1

komiks.pl to kolejny pomysł pod szyldem StoneoneProjekt. Znajdziecie tutaj opisy serii, bądź pojedynczych wydań komiksów stworzonych w całości, bądź częściowo przez Polaków. Na pierwszy rzut idzie seria „Doman” osadzona w realiach legend i początkach państwowości naszego kraju. Znajdziemy w nim takie postacie jak Piast Kołodziej, Popiel, ale i mityczne potwory jak w przypadku „Pogromcy smoka”. „Doman „ jest też luźną wariacją na temat „Starej Baśni” Józefa Ignacego Kraszewskiego, którego twórczość dotyczyła między innymi dziejów Polski. W opisie serii o Domanie przyjmuję kolejność według chronologii wydarzeń, a nie daty ukazania się albumu. Przy okazji wspominam, że została wydana dwukrotnie: przez „Interpress” i „Orbitę”.



Książę Krak miał dwóch synów, którzy nie do końca zgadzali się ze sobą. Podczas jednej z wypraw na polowanie, młodszy prawdopodobnie w celu przybliżenia sobie miejsca do tronu, zabija swojego rodzonego braciszka. Zwłoki ukrywa pod wawelskim wzgórzem. Nie uchodzi to uwadze dawnych słowiańskich bogów. Swarożyc zsyła klątwę w postaci smoka, który będzie pustoszył okolicę.



Morderca wrócił do krakowskiego grodu i opowiedział ojcu i siostrze Wandzie o potworze, który pojawił się w okolicy i sprzedaje bajeczkę o zaginięciu brata.

Smok szaleje niszcząc i zabijając kogo popadnie. Do opustoszałej okolicy Wiślan przybywa młody chłopiec nazywany Domanem. W czasie wędrówki przez leśne ostępy natrafia na ciała pomordowanych kupców. Wśród ciał odnajduje ciężko rannego przybysza z Konstantynopola (okazał się prawdziwym znawcą języków obcych). Pomoc niestety okazuje się być niewystarczającą, ale w podzięce Doman otrzymuje naczynie z ogniem greckim i tajemnicze słowa „ogień i woda smoka powalą, brat zabił brata, twój czyn będzie karą”. Kim był mężczyzna, który je wypowiedział na zawsze pozostanie sekretem, nie większym jednak od tego skąd posiadał informacje na temat bratobójstwa.



Doman dotarł w końcu do Krakowa zamkniętego na cztery spusty. Wokół panowała atmosfera grozy , a wybuch paniki czekał na jedno warknięcie okropnego gada. Na dworze królował smutek spowodowany zaginięciem starszego następcy.

Tak to już bywa, że główny bohater musi trafić na głównego „złego”. Kręcący się chłopak od razu podpada młodszemu księciu, który wygania Domana sprzed oblicza majestatu. Szwendającego się po podgrodziu blondyna zaczepia szewc Skuba. Starszy jegomość o dobrym sercu, przy posiłku opowiada o ostatnich wypadkach, które wszystkim spędzają sen z powiek.

Jak na dzielnego młodzieńca przystało, Doman następnego dnia wybrał się na zwiedzanie. Trafił do jaskini  w której odkrywa rozkładające się zwłoki księcia, przebitego własnym mieczem. Przypominają mu się natychmiast słowa „...brat zabił brata...” i w tym momencie jego obecność zostaje zauważona. Wściekły smok atakuje chłopaka, bezskutecznie usiłującego przebić twardą skórę strzałami z łuku. Pozostaje ucieczka do grodu. W ostatniej chwili łapie linę rzuconą przez szewca, który nie wiadomo skąd znalazł się w strażnicy nad bramą wjazdową... Atak bestii zostaje odparty dużo później.



Szycie butów widać jest mało interesujące, bo myśli szewczyka zajmowały tajemnicze słowa kupca. W końcu wpadł na genialny pomysł znany nawet najmłodszym czytelnikom. Wziął baranka, wypchał go siarką i innym badziewiem, dołożył naczynie z ogniem greckim i w asyście kpin ruszył na spotkanie ze smokiem.

Łakoma gadzina połaszczyła się na nieruchomy łup i łyknęła barana trojańskiego. Zaszkliły się oczęta amatora łowiecek bowiem paląca mieszanka młodego pirotechnika wykręcała mu trzewia. Smok zaczął chłeptać wodę z Wisły. Dzisiaj pewnie by mu zaszkodziła bardziej niż sztuczny rogacz. Pił i pił, pił, wypił prawie całą wodę z Wisły (ciekawe jak...), aż tu nagle trach! BAOOM! Brzucho nie wytrzymało. Doman zaskrzeczał z radości, co zabrzmiało: IIORAAB!!



Zlecieli się mieszkańcy grodu i wiwatom nie było końca. Radość przerwał wybawiciel, przybierając skwaszoną minę. Wzniósł rękę i z powagą zwrócił się do bogów o zdjęcie klątwy i wyjawienie prawdy. Mieszkańcom polecił zajrzeć do jaskini. Zgroza objęła Krakowian gdy zobaczyli zamordowanego księcia. Załkała księżniczka Wanda. Doszłoby do linczu, ale mądrość Skuby, szewca myśliciela wskazała, że Krak powinien osądzić syna. Krakowi przedstawiono Domana wybawiciela i przyprowadzono syna bratobójcę. Łaskawym okazał się książę, który jedynie przegnał precz mordercę. Doman nie zażądał zaszczytów, ani bogactwa. Na nagrodę wybrał sobie kaftan ze smoczej skóry. Jak dobrze wiemy gada nie imały się żadne strzały.


Koniec bajki. Fajnie powrócić w tak odległe czasy, nie tylko w historii zawartej w tym albumiku, ale i do momentu kiedy czytałem go po raz pierwszy. Inne spojrzenie na dobrze znaną legendę jest fajne. Nie spodziewajcie się jednak dzieła. To raczej pozycja dla młodszego czytelnika, mimo widoku rozkładających się zwłok. 
Kreska jest nierówna. Z jednej strony szczegóły przykuwające wzrok, z drugiej uproszczenia. Drażni postać głównego bohatera, który niekiedy wygląda jakby do ciała młodzieńca doklejono główkę kilkulatka. Troszkę autor nie mógł się zdecydować czy mamy do czynienia z dzieckiem, czy z młodzikiem. Całkiem nieźle wyszły twarze innych osób. Krak z pierwszej strony jest super. Smok niezbyt udany, bo przypomina grubawego tyranozaura z irokezem. Wracając jeszcze do Domana, to np w momencie tryumfu jego wygląd zmienia się jakby dorównywał wiekiem młodszemu księciu. Prostota fabuły i dialogów nie przeszkodziły mi w dobrej zabawie, ale jestem nieobiektywny. Nie wystawię też oceny bo trudno zmierzyć się z idolem z dzieciństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz