czwartek, 27 lutego 2014

Asterix: Land of the Gods - Plakat animacji 3D

Po raz pierwszy w historii, najzabawniejsi Galowie na ziemi pojawią się w formie animowanego 3D. Czy to dobrze? Na pewno odbiór jest inny, ale dobrze wiemy, że nie zawsze taka forma idzie na plus. Oczywiście miło będzie znów zobaczyć jak Rzymianie (no wiecie, to ci głupi) dostają łupnia. Poniżej najnowszy plakat, na którym widać własnie to co dwójce przyjaciół wychodzi najlepiej. Oczywiście dobrze wiemy, że kiedy przebywają osobno także posiadają wspaniałe hobby. Kto wie jakie?


Jaka jest fabuła nowego filmu? Otóż nawiązuje on do albumu "Osiedle Bogów". Cezar nie mogąc sobie poradzić z potężnymi przeciwnikami, wpada na iście szatański plan. Postanawia wybudować wokół wioski niezwyciężonych Galów, rzymską metropolię. Krótko mówiąc cywilizuje leśne ostępy. Czy to może się udać? Przekonamy się w filmie. Dobra zabawa gwarantowana.


Ciekawostka!

Dawno dawno temu, no może nie aż tak dawno, napisałem krótką historyjkę nawiązującą do mojego opowiadania "Warsawa". Bohaterami tego dialogu są: Tak, który jest humanoidalnym muchomorem i Pieniek, który jest chodzącym pniem drzewa. Rozmawiają o pewnej opowieści, która powinna się Wam z czymś skojarzyć.

"Warsawa - opowieść bociana"

O tym, że są na miejscu, w pierwszej kolejności poinformował ich nie widok, a zapach. Fetor był bardzo przykry i mocno dawał znać o długim leżakowaniu ryb. Tak, trzymając się za długi nochal poszukiwał śladów obecności właściciela gnijącej sterty.
- Wiesz? - Zaczął Pieniek. - Mój dziadek opowiadał mi historię zasłyszaną w młodości od jednego bociana. Słuchasz mnie?
- Słucham, tylko szukam bałaganiarza. Co naopowiadał bocian?
- Przelatywał kiedyś przez daleki kraj i wszystko odbywało się jak zwykle, ale nagle zerwała się wichura. Musiał zboczyć z trasy przemoczony i zziębnięty, bo nie dało się kontynuować podróży. Kiedy unosił się grzejąc zmarznięte ciało, poczuł nadzwyczajny zapach. Tak jakby, wszystkie ryby świata wzbiły się do nieba wołając przelatujących wędrowców. Oczywiście ryby nie latały, a zapach dochodził gdzieś z dołu. Wygłodniały bocian sfrunął niżej i znalazł się nad niewielką osadą.
- Ludzką osadą?
- Pewnie, że ludzką. Ryby leżały na jakiegoś rodzaju straganie. Wcale nie było ich dużo, jednak woń była bardzo intensywna i nie mógł przelecieć obojętnie.
- Co było dalej? - Zapytał muchomor wychodząc z pustego szałasu.
- Bocian wykorzystując nieuwagę handlarza, schwytał rybę i zaczął uciekać. Zachłanność nie popłaca i zanim zdążył bezpiecznie się oddalić wpadł na człowieka, który nie uwierzysz, niesiony był przez dwóch innych na tarczy.
- Ale głupi ci ludzie. Mów, mów.
- Dalej rozpętał się koszmar. Ryba wypadła mu z dzioba i uderzyła innego jegomościa prosto w wąsatą twarz. Rozległy się krzyki i nie wiadomo skąd zleciało się pół wioski.
- Chcieli złapać bociana?
- Nie tam, bocian ich nie interesował. Zaczęli rzucać rybami, a potem czym popadło, aż skończyło się na ostrej bijatyce. Bocian uciekł ratując życie. Myślę sobie, że może ryby z tamtego kraju wariatów uciekły do naszej Wisełki.
- Jak nazywało się to miejsce?
- Ludzie mówili na nie Galia.
- Nie słyszałem, ale bocianom bym nie wierzył. Gadają głupoty, że dzieci przynoszą, a ci głupi ludzie jeszcze to powtarzają. O! Jest nasza zguba.
Zguba, którą oczywiście był Sawa, leżała na skraju polany. Pochrapywał po cichu, w stanie totalnego otumanienia i znieczulenia na wszystko. Po przewróceniu go na plecy poczuli odór alkoholowy nie mniejszy niż ten pochodzący z galijskiej wioski.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz