wtorek, 25 marca 2014

Captain America: The Winter Soldier SPOILERY!!! Opisy postaci, ciekawostki, sceny po napisach!



Więcej o relacjach Stevena i Natashy

Po prostu nie mają chwili oddechu, by się zbliżyć jeszcze bardziej do siebie. Kiedy osiągają pozorny spokój, skutki całego zamieszania odbijają się na nich tak bardzo, że nie do końca jest możłiwe, to na co wszyscy liczyli. Chyba trochę szkoda, bo ładna z nich para i dobrze się na nich patrzy i jeszcze lepiej słucha. Na horyzoncie pojawia się Sharon Carter, która ma rekomendacje od samej Natashy.

Kilka słów o ważniejszych i mniej ważnych postaciach.

Kapitan Ameryka.

Trzeba się mocno zastanowić czy to historia superbohatera o dobrze znanym pseudonimie, czy też Stevena Rogersa poszukującego swojego miejsca w nowym świecie. W odróżnieniu od wielu zamaskowanych pogromców zła, trudno powiedzieć o rozkładzie życia super herosa, od codziennych zmagań zwykłego człowieka. Rogers i Kapitan to integralna całość, jedna osoba zmieniająca czasem strój na nieco bardziej ekstrawaganckie fatałaszki. Stevie staje w obliczu świata, który zmienił się, ale i zepsuł w stosunku do tego jaki znał. Dobro i zło, prawość i niegodziwość nie są już jasno nakreślone. Jak poruszać się na tak rozpiętej palecie barw, kiedy kiedyś wyborów dokonywało się między czernią i bielą? Kapitan staje w obliczu prawdy, która poraża. Okazuje się bowiem, że S.H.I.E.L.D. nie jest tym na co wygląda. Budowana przez kilkadziesiąt lat organicacja została opanowana przez starego wroga. Nikomu nie można ufać, nawet najbliższemu otoczeniu. Dlatego wystawiona na próbę zostaje nawet więź z Natashą, a prostowanie jej wychodzi w praniu. Kapitan Ameryka jest prawdziwym bohaterem, takim z kart komiksu i oglądając film przeszła mi myśl „cholera, mógłby być moim ulubionym bohaterem”, ku zawstydzeniu na myśl o „zdradzie” pozostałych ulubieńców. W pełni zasługuje na renomę, którą wyrobił sobie w czasie drugiej wojny, ale i to uznanie jakie posiadł przez wieloletnią działalność ukazywaną przez wydawnictwo Marvel Comics. Do tego dochodzi jeszcze powrót Bucky'ego, który nie poznaje dawnego przyjaciela i myśli jedynie o tym jak wypełnić powierzone zadanie, zabicia Kapitana. Honor, odwaga, poświęcenie, ale nie patetyczne salutowanie na tle amerykańskiej flagi, a faktyczne oddawanie życia za drugiego człowieka.
Sceny akcji z Kapitanem Ameryką są naprawdę kapitalne. Coś cudownego. Jeśli oglądaliście zapowiedzi, to zapewniam, że jest tego więcej, a realizacja wprowadza w osłupienie. Sposób poruszania, walka, szczególnie z bardziej wymagającym przeciwnikiem jak Batroc (choć akurat dosyć sprawnie z nim poszło) czy Winter Soldier obserwuje się wspaniale.

Black Widow

Natasha, obiekt westchnień wielu mężczyzn i wzór do naśladowania dla wielu kobiet. Twarda babka bez dwóch zdań, choć nie pozbawiona słabości, czy momentów zadumy nad swoją niechlubną przeszłością, która w filmie będzie kilkakrotnie jej wypomniana. Powtórzę się, ale sceny walki to duży plus tego filmu, a Black Widow nie jest od tego wyjątkiem. Cieszy fakt wykorzystania żądeł i linki z kotwiczką umieszczonych na przedramieniu. Potencjał postaci został rozbudowany i zaostrzył apetyt na więcej. W tym filmie Rogers może jest najważniejszy, ale osoby takie jak Natasha, Fury, Falcon też mają bardzo dobre i ważne role, nie wspominając o tych „niedobrych”.

Nick Fury

Zaskoczyło mnie, że jest tyle Nicka w filmie. Bardzo dobrze „zużytkowany”, choć jak dla mnie powinien być bardziej zgorzkniały, niedostępny, tajemniczy i twardy. Troszkę brakuje znanej z komiksów aury, ale chyba jest szansa by to się jeszcze zmieniło. Bardzo dobra scena pościgu samochodowego, w tym przypadku ucieczki Nicka. Jego obecność pokazuje, że facet trzyma wszsytko w garści, nawet jeśli dookoła posypało się to co było niezniszczalnym fundamentem. Potrafi wyjść z każdej sytuacji.

Falcon

Sympatyczny Sam Wilson pokazuje nam, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. To nie tylko Falcon jest bohaterem, ale właśnie Sam, który pomaga weteranom w powojennych traumach. Doświadczony śmiercią przyjaciela równie dobrze odnajduje się w nowej znajomości co Rogers. Można też na niego liczyć jeśli chodzi o walkę. Sceny lotu, akrobacje w powietrzu i to jak wykorzystuje skrzydła wyglądają obłędnie. Duży ekran sprzyjał Falconowi, a ekwilibrytyka lotu w 3D to chyba punkt docelowy tej techniki. Bardzo dobrze wykorzystuje swoje możliwości, a nawet bez nich radzi sobie świetnie. Ten sam duch co u Kapitana Ameryki.

Winter Soldier

Nie jest go tak dużo jakby mogło się wydawać. Hmm... Może źle napisałem. Chciałoby się go więcej. Choć to świetny zabójca i akcje, które przeprowadza dopracowane są do perfekcji to jakoś zabrakło mi działania w mroku, ze snajperką, garotą, kilka egzekucji. Więcej mamy do czynienia z bezpośrednim atakiem, pełnym wybuchów w świetle dnia. W wyglądzie przeszkadza mi coś z twarzą. Nie wiem nawet co, ale jakaś taka dziecinna buźka, nie wiem jak to określić. Nie pasuje do całości postaci/kostiumu Winter Soldiera. Głowa wydaje się być malutka, zatopiona w tym uniformie. Miny zaskoczenia wypadają troszkę głupkowato. Kojarzył mi się ze szczeniakiem przekrzywiającym głowę. Nie zrozumcie mnie źle, aktor jakoś sobie radzi, ale nie jestem do końca przekonany do jego aktorstwa. Dobrze wyglądał w scenie retrospekcji, ale nie jako Winter Soldier bez maski. Zabrakło mi jego działalności na usłudze Sowietów, bo uzyskaliśmy obraz najemnika do wynajęcia, aktualnie na usługach tego, kto przejął kontrolę nad S.H.I.E.L.D.

Alexander Pierce

Wniosek jest jeden. Warto zatrudnić dobrego aktora. Redford świetnie odegrał swoją rolę i obserwujemy tutaj starą szkołę, gdzie udział w odtwrzaniu postaci ma całe ciało. Gesty i mimika, wymowa wszystko wysokiej klasy. Dużym plusem jest aura wokół Pierce'a, która sprawia, że do końca zastanawiamy się czy jest to Red Skull. No właśnie. Jest? Z treści filmu dowiadujemy się, że..

Zola

Powraca faktycznie, ale jako jego duch/świadomość przeniesiona w komputer. W całą bazę wyeksploatowanego sprzętu, który zapomniał już lata swojej świetności. Jednak funkcjonuje i jest w stanie się komunikować. Poznajemy losy Zoli po wojnie, który zdradza nam nie tylko swoją historię, ale i wyjawia intrygę, która ma na celu zniszczenie wielu istnień.

Maria Hill

Hill odgrywa może niewielką rolę, w sensie czasu ekranowego, ale na pewnych etapach okazuje się pomocna. Można ją nawet polubić.

Ciekawostki!

Jak zauważyliście w filmikach sprzed premiery, w nowym filmie zadbano o spójność świata. Wspomina się w nim o Iron Manie, kiedy Pierce żąda występu blaszaka na przyjęciu w formie clowna. Znajdziemy też żart przywołujący Bannera. Nie zabrakło Stephena Strange'a, który stał się celem do zlikwidowania jako potencjalne zagrożenie. O tym więcej w opisie samego filmu.

Sceny po napisach!

Zacznę od drugiej. Krótka migawka z Buckym w muzeum Kapitana Ameryki, gdzie poznaje prawdę o sobie. Chodzi tu wyłącznie o to, że faktycznie jest tak, jak mówił Kapitan. Znali się i przyjaźnili, a on sam został uznany za zmarłego.

Scena pierwsza. Strucker wygląda naturalnie, bez zbędnych eksploatacji hydrowatych emblematów. Całość wygląda na tajne laboratorium, mroczny kompleks gdzie HYDRA przygotowuje się do wojny. Mamy wreszcie bliźniaków. Ta scena jest mroczna i psychodeliczna. Pietro miota się w klatce jakby rozdarty przez swoją moc. Małe pomieszczenie sprawia mu problem z zachowaniem ciała w całości. Najwyraźniej nie umie jeszcze panować nad mocą, co zresztą widać po tym, jak obija się o ściany. Wanda „bawi się” klockami by nagle je zniszczyć. Jest to tak nagłe, że można podskoczyć na fotelu. Bardzo niepokojąca scena, nakręcona w mrocznej tonacji. Wieku cudów nie wiązałbym z odpowiednikiem mutacji, a raczej ekspansją niesamowitych postaci, których moce zadziwią świat. To jednak tylko domysły. Może też chodzić o to co planuje HYDRA i sam Strucker.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz