Oczekujemy na drugą część
Spider-Mana w koncepcji Marka Webba. Jeśli chodzi o mnie to jedynka
nie zachwyciła, a niektóre detaliki, jak wygląd Lizarda
przyprawiły o nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Nie mogę
zaprzeczyć, że sam Pajączek był przyzwoity, a kreacja Emmy Stone
jako Gwen Stacy bardzo dobra. Trzeba też przyznać, że wizja Webba
jest lepsza od tej Raimiego, a role głównych bohaterów obsadzone
lepiej niż te z pierwszej trylogii. Według mnie to za mało. Ciągle
brakuje mi charakterystycznego humoru i klimatu z komiksu.
Wizje filmowe próbują ukazać
superbohaterów, oczywiście na tyle na ile się da, jako coś
niemal realnego. Mamy uwierzyć, że dzisiaj może jeszcze nie, ale
za tydzień pojawienie się niektórych postaci będzie możliwe.
Wbrew krzykom, które zaraz się pojawią o tym by nie równać filmu
z komiksem ja uważam, że prawa bajkowego świata sprawdzają się w
obu mediach. Szczególnie teraz, kiedy technika poszła do przodu na
tyle, by urzeczywistnić fantastyczne wizje Marvela. Widząc
skaczącego wśród wieżowców chłopaka w pidżamie, na serio nie
muszę i nie chcę się zastanawiać nad prawami fizyki i
prawdopodobieństwem występowania gatunku ptaków, którego stado
mogłoby na tyle namieszać, by nasz bohater walnął głową w
ścianę. Nie o to w tym chodzi. Plotki głoszą, że od tego pseudo
realistycznego podejścia trzeba będzie powoli odchodzić. Trzeba
będzie... To nie „widzi mi się”, tylko praktyczne podejście,
które uwarunkowane jest źródłem, z którego czerpie się
wzorzec. Dosyć o tym. Wracamy do przygód Człowieka Pająka.
Mieliśmy Goblina w wersji techno, Dr
Octopusa, Sandmana i Venoma, który był marną popierdułką, i
wspomnianego wyżej Lizarda z płaskim ryjem. Kto następny? Wiemy
już o Rhino, który według zapowiedzi może okazać się reżyserską
wariacją na temat komiksowych złoczyńców i wypatrujemy krążącego
w eterze widma Green Goblina. Nie zapomnijmy o Electro, o ocenie
którego pogadamy po obejrzeniu filmu. Rzucono gdzieś plotkę o
Vulture, by zaraz się z niej wycofać. Świat wrogów Spider-Mana
jest na tyle obfity by umożliwić kręcenie filmów do końca
świata. Wieloletnia historia Petera Parkera kusi bogactwem treści
kolejnego reżysera. Co z tym zrobi? Popatrzmy na osławioną grupę
Sinister Six. Sześciu potężnych przeciwników wystarczy na sześć
filmów, którzy łączą siły w siódmym epizodzie gdzie Pajączek
jest zmuszony sięgnąć po pomoc innych bohaterów. Trzeba by się
jeszcze przyjrzeć prawom do umieszczania postaci w ekranizacjach.
Gdyby zabrakło potężnych herosów, sięgnijmy do komiksowego
źródła. Spider-Man walczył z Sinister Six w towarzystwie swojego
dawnego wroga Sandmana.
Chciałbym rozważać w tym cyklu
pojawianie się poszczególnych wrogów Spider-Mana w następnych
filmach. Niekoniecznie z aktualnym reżyserem, producentem,
wytwórnią, ekipą itd. Chciałbym odpowiedzieć między innymi na
pytania: jak miałby wyglądać taki film i pojedynki wrogów, czy
konieczne jest 100% odwzorowanie bohaterów, oraz z jakich historii
komiksowych warto skorzystać.
Vulure czyli Adrian Toomes. Starszy
jegomość używający mechanizmu własnej konstrukcji do latania.
Nie tylko kostium przypomina nam sępa, to cała fizjonomia
przestępcy narzuca skojarzenia. Najprostsze podejście do postaci to
ukazanie latającego złodzieja, który rabuje i ucieka. Żeby
jeszcze spłycić to określamy target w amerykańskich bankach. Nasz
Spider-Man musi powstrzymać niedobrego emeryta. Najpierw dostaje
łomot, gdyż wyszczekany małolat nie docenia możliwości starszego
pana. Młody super heros szybko uczy się na błędach i w kolejnym
starciu wygrywa. Koniec. Sami przyznacie – banał.
Rozwińmy jednak poszczególne wątki i
skorzystajmy z komiksowych przykładów. Adrian Toomes może być
zrezygnowanym emerytem, który postanawia umilić sobie ostatnie dni
życia. Inna opcja to kradzież, w którą został wrobiony, lub nie
i właśnie wychodzi na wolność po odsłużonym wyroku. Motyw
przewodni – zemsta starszego pana.
Zmieńmy też cel kradzieży. Vulture
może być zawodowcem włamującym się do wysokich bastionów
potężnych korporacji. Tam dokonuje szpiegostwa gospodarczego.
Trochę inna kradzieży i nie tak trywialna jak worki z kasą. Co by
było, gdyby ukradł plany nowej broni?
Sięgając do komiksów. Vulture
zachorował od swojego wynalazku i zostało mu niewiele czasu.
Nadszedł czas na rozliczenia i refleksję. Szaleństwo narasta.
Jeśli zetknęliście się z komiksowym występem Sępa w polskich
wydaniach Spider-Mana z wydawnictwa TMSemic, to może pamiętacie
moment kiedy zawitał on do domu May Parker (ciotki Petera), by
przeprosić za śmierć jej narzeczonego Nathana. Wydarzenia z tego
numeru wystarczą by z filmu zrobić poważny thriller.
Kolejnym źródłem komiksowym jest
historia kiedy Adrian odmłodniał i jako Vulture pełny
młodzieńczych sił, uprzykrzał życie Człowieka Pająka. W filmie
można pokazać obie wersje łotra, którego mogłoby zagrać dwóch
aktorów. Tutaj możliwości do zmiany wieku jest kilka. Pole do
popisu dla reżysera. Pamiętajmy, że siły witalne potrzebne
Sępowi, można odebrać Pajączkowi. Jak zachowa się pełen energii
i dowcipu Peter Parker, kiedy spadną na niego dolegliwości wieku
starczego? Jak będzie wyglądało spotkanie starego Petera z Gwen
Stacy lub Mary Jane?
Ukazanie akrobacji lotniczych Vulture'a
byłoby kuszącym kąskiem dla filmowców. Specjaliści od efektów
specjalnych zacierają już rączki, bo to wspaniałe pole do popisu.
Jak wygląda lot Sępa w 3D? Cóż powiedzieć o wymianie ciosów
między dwoma mężczyznami? Zamknijcie oczy i siłą wyobraźni
prześledźcie ewolucje między budynkami kolorowego miasta.
Śmiało można powiedzieć, że wybór
Toomes'a na filmowego łotra niesie ze sobą wiele możliwości na każdej płaszczyźnie. Czemu więc, nikt nie sięgnął po tą charakterystyczną postać?
Vulture może wydawać się mało spektakularną osobistością. Nie
strzela promieniami żadnego rodzaju i nie manipuluje siłami
przyrody. Nie ma kłów i pazurów, którymi siałby postrach wśród
niewinnych obywateli. Czy na pewno? Czy Vulture jest postacią
komiczną? Wystarczy odpowiedni wybór aktora, by z poczciwego
staruszka wyciągnąć potwora. Wiek Adriana pozwala na wybór ze starszego pokolenia, gdzie warsztat aktorski jest naprawdę
pierwszego sortu. Wiadomo, że kiedyś była inna szkoła, a wraz z
upływem czasu nabiera się niezbędnego doświadczenia. Sęp nie
musi straszyć swoją potężną mocą, wystarczy groza jaką niesie
jego zła sława i ilość ofiar na koncie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz