wtorek, 3 września 2013

Filmowy świat Spider-Mana. Cz1: Vulture?

Oczekujemy na drugą część Spider-Mana w koncepcji Marka Webba. Jeśli chodzi o mnie to jedynka nie zachwyciła, a niektóre detaliki, jak wygląd Lizarda przyprawiły o nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Nie mogę zaprzeczyć, że sam Pajączek był przyzwoity, a kreacja Emmy Stone jako Gwen Stacy bardzo dobra. Trzeba też przyznać, że wizja Webba jest lepsza od tej Raimiego, a role głównych bohaterów obsadzone lepiej niż te z pierwszej trylogii. Według mnie to za mało. Ciągle brakuje mi charakterystycznego humoru i klimatu z komiksu.



Wizje filmowe próbują ukazać superbohaterów, oczywiście na tyle na ile się da, jako coś niemal realnego. Mamy uwierzyć, że dzisiaj może jeszcze nie, ale za tydzień pojawienie się niektórych postaci będzie możliwe. Wbrew krzykom, które zaraz się pojawią o tym by nie równać filmu z komiksem ja uważam, że prawa bajkowego świata sprawdzają się w obu mediach. Szczególnie teraz, kiedy technika poszła do przodu na tyle, by urzeczywistnić fantastyczne wizje Marvela. Widząc skaczącego wśród wieżowców chłopaka w pidżamie, na serio nie muszę i nie chcę się zastanawiać nad prawami fizyki i prawdopodobieństwem występowania gatunku ptaków, którego stado mogłoby na tyle namieszać, by nasz bohater walnął głową w ścianę. Nie o to w tym chodzi. Plotki głoszą, że od tego pseudo realistycznego podejścia trzeba będzie powoli odchodzić. Trzeba będzie... To nie „widzi mi się”, tylko praktyczne podejście, które uwarunkowane jest źródłem, z którego czerpie się wzorzec. Dosyć o tym. Wracamy do przygód Człowieka Pająka.



Mieliśmy Goblina w wersji techno, Dr Octopusa, Sandmana i Venoma, który był marną popierdułką, i wspomnianego wyżej Lizarda z płaskim ryjem. Kto następny? Wiemy już o Rhino, który według zapowiedzi może okazać się reżyserską wariacją na temat komiksowych złoczyńców i wypatrujemy krążącego w eterze widma Green Goblina. Nie zapomnijmy o Electro, o ocenie którego pogadamy po obejrzeniu filmu. Rzucono gdzieś plotkę o Vulture, by zaraz się z niej wycofać. Świat wrogów Spider-Mana jest na tyle obfity by umożliwić kręcenie filmów do końca świata. Wieloletnia historia Petera Parkera kusi bogactwem treści kolejnego reżysera. Co z tym zrobi? Popatrzmy na osławioną grupę Sinister Six. Sześciu potężnych przeciwników wystarczy na sześć filmów, którzy łączą siły w siódmym epizodzie gdzie Pajączek jest zmuszony sięgnąć po pomoc innych bohaterów. Trzeba by się jeszcze przyjrzeć prawom do umieszczania postaci w ekranizacjach. Gdyby zabrakło potężnych herosów, sięgnijmy do komiksowego źródła. Spider-Man walczył z Sinister Six w towarzystwie swojego dawnego wroga Sandmana.



Chciałbym rozważać w tym cyklu pojawianie się poszczególnych wrogów Spider-Mana w następnych filmach. Niekoniecznie z aktualnym reżyserem, producentem, wytwórnią, ekipą itd. Chciałbym odpowiedzieć między innymi na pytania: jak miałby wyglądać taki film i pojedynki wrogów, czy konieczne jest 100% odwzorowanie bohaterów, oraz z jakich historii komiksowych warto skorzystać.

Vulure czyli Adrian Toomes. Starszy jegomość używający mechanizmu własnej konstrukcji do latania. Nie tylko kostium przypomina nam sępa, to cała fizjonomia przestępcy narzuca skojarzenia. Najprostsze podejście do postaci to ukazanie latającego złodzieja, który rabuje i ucieka. Żeby jeszcze spłycić to określamy target w amerykańskich bankach. Nasz Spider-Man musi powstrzymać niedobrego emeryta. Najpierw dostaje łomot, gdyż wyszczekany małolat nie docenia możliwości starszego pana. Młody super heros szybko uczy się na błędach i w kolejnym starciu wygrywa. Koniec. Sami przyznacie – banał.



Rozwińmy jednak poszczególne wątki i skorzystajmy z komiksowych przykładów. Adrian Toomes może być zrezygnowanym emerytem, który postanawia umilić sobie ostatnie dni życia. Inna opcja to kradzież, w którą został wrobiony, lub nie i właśnie wychodzi na wolność po odsłużonym wyroku. Motyw przewodni – zemsta starszego pana.
Zmieńmy też cel kradzieży. Vulture może być zawodowcem włamującym się do wysokich bastionów potężnych korporacji. Tam dokonuje szpiegostwa gospodarczego. Trochę inna kradzieży i nie tak trywialna jak worki z kasą. Co by było, gdyby ukradł plany nowej broni?



Sięgając do komiksów. Vulture zachorował od swojego wynalazku i zostało mu niewiele czasu. Nadszedł czas na rozliczenia i refleksję. Szaleństwo narasta. Jeśli zetknęliście się z komiksowym występem Sępa w polskich wydaniach Spider-Mana z wydawnictwa TMSemic, to może pamiętacie moment kiedy zawitał on do domu May Parker (ciotki Petera), by przeprosić za śmierć jej narzeczonego Nathana. Wydarzenia z tego numeru wystarczą by z filmu zrobić poważny thriller.

Kolejnym źródłem komiksowym jest historia kiedy Adrian odmłodniał i jako Vulture pełny młodzieńczych sił, uprzykrzał życie Człowieka Pająka. W filmie można pokazać obie wersje łotra, którego mogłoby zagrać dwóch aktorów. Tutaj możliwości do zmiany wieku jest kilka. Pole do popisu dla reżysera. Pamiętajmy, że siły witalne potrzebne Sępowi, można odebrać Pajączkowi. Jak zachowa się pełen energii i dowcipu Peter Parker, kiedy spadną na niego dolegliwości wieku starczego? Jak będzie wyglądało spotkanie starego Petera z Gwen Stacy lub Mary Jane?



Ukazanie akrobacji lotniczych Vulture'a byłoby kuszącym kąskiem dla filmowców. Specjaliści od efektów specjalnych zacierają już rączki, bo to wspaniałe pole do popisu. Jak wygląda lot Sępa w 3D? Cóż powiedzieć o wymianie ciosów między dwoma mężczyznami? Zamknijcie oczy i siłą wyobraźni prześledźcie ewolucje między budynkami kolorowego miasta.


Śmiało można powiedzieć, że wybór Toomes'a na filmowego łotra niesie ze sobą wiele możliwości na każdej płaszczyźnie. Czemu więc, nikt nie sięgnął po tą charakterystyczną postać? Vulture może wydawać się mało spektakularną osobistością. Nie strzela promieniami żadnego rodzaju i nie manipuluje siłami przyrody. Nie ma kłów i pazurów, którymi siałby postrach wśród niewinnych obywateli. Czy na pewno? Czy Vulture jest postacią komiczną? Wystarczy odpowiedni wybór aktora, by z poczciwego staruszka wyciągnąć potwora. Wiek Adriana pozwala na wybór ze starszego pokolenia, gdzie warsztat aktorski jest naprawdę pierwszego sortu. Wiadomo, że kiedyś była inna szkoła, a wraz z upływem czasu nabiera się niezbędnego doświadczenia. Sęp nie musi straszyć swoją potężną mocą, wystarczy groza jaką niesie jego zła sława i ilość ofiar na koncie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz