poniedziałek, 2 września 2013

Słów kilka o komiksach w Polsce. Czyli: czemu TMSemic zapadł nam w pamięć? Cz1

Historie komiksu w Polsce można podzielić na kilka części, ale dla naszego rozważania potrzebne są tak naprawdę trzy.Wszystko kręci się wokół wydawnictwa TMSemic, które zapoczątkowało występowanie super herosów w naszym kraju. Rozróżnić więc możemy erę przed i po TMSemic, oraz oczywiście tą najbardziej nas interesującą.


Część 1.
Era przed TMSemic.

Nie będę się teraz rozwodził nad genealogią komiksu w Polsce, ale chciałbym nakreślić chociaż, jaki stan zastało to wydawnictwo na starcie. Wszystko bardzo ściśle związane jest z moją osobą, która jest też przykładem przeciętnego dzieciaka z tamtych czasów.Okażcie proszę, trochę cierpliwości i pozwólcie na małą porcję wspomnień. Posłużą nam do przedstawienia pozycji z jakimi miał styczność czytelnik. Urodziłem się w domu, w którym było mnóstwo książek. Można powiedzieć, że miałem małą bibliotekę, gdzie z zainteresowaniem spoglądałem na kilka regałów kolorowych grzbietów. Kilka z nich sięgało niemalże do wysokiego sufitu. Nigdy nie niszczyłem książek, toteż nie założono mi ogranicznika na nogi i już od najmłodszych lat wertowałem półki. Śmiano się, że wcześniej zacząłem czytać, niż mówić. Szczególnie upodobałem sobie serię wojennych "Tygrysów" z kolorowymi okładkami przedstawiającymi żołnierzy różnorakich formacji. Rozkładałem małe okładki, jedna przy drugiej, aby utworzyły historię rozgrywaną w głowie. Można powiedzieć, że to były pierwsze komiksy jakie czytałem.

Wśród niezmierzonych tomiszczy znalazł się też komiks prawdziwy. Nie wszystko mieściło się na półkach, dlatego poszerzyłem krąg poszukiwań. W mieszkaniu, na poddaszu były małe schowki znajdujące się pod skosem dachu. Tam trzymano mniej potrzebne przedmioty, przetwory i wszystko to co przekraczało możliwości mieszkania. Jako ciekawostkę wtrącę anegdotę niezbyt związaną z komiksami, ale z owymi schowkami. Okazało się, że sięgają obu krańców budynku i są ze sobą połączone. Jeden korytarz. Razem z moją przyjaciółką przemierzaliśmy ciemne tunele. Jakież było zdziwienie naszych bliskich, kiedy nagle jedno z nas pojawiało się w mieszkaniu drugiego. Mieliśmy po kilka lat.



Wracając do komiksów. W schowku wśród książek odnalazłem prawdziwą historię obrazkową. "Wywiadowca XX wieku" był komiksem w czerni na żółtym papierze. pomijając "charakterystyczne treści" (propagandowe), to działo się w nim naprawdę dużo. Dla mnie istotna była walka.



Nie pamiętam dokładnie w jakiej chronologii pojawiały się kolejne komiksy w mojej kolekcji z tamtego okresu. Pamiętam za to epizod z przedszkola, który być może wpłynął na moją pasję. Mieliśmy przynieść na zajęcia nasze ulubione książki. Jeden z kolegów pokazał wszystkie dotychczasowo wydane "Tytusy". Mowa oczywiście o serii "Tytus, Romek i Atomek" wydawanej wcześniej w "Świecie młodych". Wydaje mi się, że pierwszy komiks kupił dla mnie ojciec (paradoksalnie później najmniej rozumiał moje hobby i najmniej przyczyniał się do poszerzania kolekcji) w nieistniejącej już księgarni na rogu Rynku Nowego Miasta w Warszawie. Była to XI Księga "Tytusa", kiedy bohaterowie poznają dobrego Duszka i podróżują pojazdem w kształcie żelazka. W tamtym okresie zaopatrzyłem się także w wydawany przez obecną "Nową Fantastykę" - "Komiks Fantastyka". W ramach tej serii wydano kultowego już "Funky Kovala" autorstwa Parowskiego i Rodka, oraz rysunkami Polcha. To na jego łamach zaprezentowano wspaniałego "Yansa" z rysunkami ukochanego przez rodaków czytających historie obrazkowe, Grzegorza Rosińskiego.




Niedługo potem zakupiłem w kiosku dwa pierwsze albumy "Thorgala" wydawanego do dziś, choć obecnie mocno zubożałego, jeśli chodzi o fabułę. W tak zwanym międzyczasie wpadła mi w ręce seria przedstawiająca polskie legendy (również z rysunkami Rosińskiego), oraz historię początków państwa polskiego. Obie serie wychodziły w wersji dwujęzycznej. Obok  chmurki z polskimi zdaniami, pojawiała się druga obcojęzyczna. "Legendy polskie" wznowiło jakiś czas temu wydawnictwo Egmont, zbierając je w jeden tom.







Z tamtego okresu należy wymienić: "Kajko i Kokosz" czyli nasz odpowiednik "Asterixa i Obeliksa", "Pilot śmigłowca", "Kapitan Kloss" adaptacja kultowego serialu z Mikulskim, nie można zapomnieć o asie Milicji Obywatelskiej rozwiązującym kryminalne zagadki czyli "Kapitan Żbik" - współczesne powroty do tej serii wypadły fatalnie, "Doman" luźno oparty na "Starej Baśni" Kraszewskiego, sensacyjne komiksy rysowane przez Wróblewskiego np "Skradziony skarb", kapitalne scifi opowiadające o kosmitach lądujących na Ziemi i wspierających rozwój ludzkości, według teorii Ericha van Danikena seria nazywana przez niektórych "Bogowie z kosmosu", moje pierwsze spotkanie z Ais rozpocząłem od "Walki o planetę", jeszcze dzieło genialnego Andreasa "Rork" również w ramach "Komiksu Fantastyka". Dodam jeszcze  "Dziesięciu z Wielkiej Ziemi" i "Tajemnica złotej maczety" rewelacja, okraszona specyfiką systemową. Wreszcie tomiszcze z elementami erotyki "Szninkiel", który na bazarze Różyckiego za ladą obok filmów dla dorosłych kosztował majątek. Jeśli coś pominąłem to przepraszam, ale kupowało się wszystko. Wiecie, to były czasy kiedy nie było komputerów w domu, w wielu mieszkaniach stały czarno białe telewizory, a pod drzwiami mieszkania zostawiano puste butelki, by rano odebrać mleko. Nie mówię o zadupiu na krańcu świata, tylko o centrum europejskiej stolicy. Należy wspomnieć, ze czasem zdarzyło się zobaczyć komiks spoza granic kraju, ale była to rzadkość i prawdziwy rarytas. Z szeroko otworzoną gębą przeglądało się opowieść o Tarzanie, a nawet Batmanie.





W Polsce komiksów związanych z  amerykańskim Marvelem i Detective Comics, w naszym języku wyszło kilka i do tego w czerni i bieli" "Electra.Ściana", "Conan", "Superman: 50 lat" (wydany chyba nielegalnie). Dochodzimy do momentu, w którym poznamy prawdziwe sławy.Oczywiście w następnym rozdziale.




Jak widać troszkę komiksów pojawiało się na rynku. Nie można mówić o regularnym trybie, tylko o przypadku w nabywaniu nowych pozycji. Świat rysunkowych bohaterów dawał nam to, czego nie zobaczyliśmy w telewizji. Pomijam oczywiście rozwój techniczny. Mam na myśli dostępność i uwarunkowania historyczne naszego biednego kraju, które mocno ją ograniczały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz